Kuracja życia
 metodą dr Clark - dr Hulda Clark - ebook

Kuracja życia
 metodą dr Clark ebook

dr Hulda Clark

4,3

12 osób interesuje się tą książką

Opis

Dr Hulda Regehr Clark jako dyplomowany biolog zajmowała się biofizyką i badaniem komórek. Na podstawie swoich wieloletnich badań doszła do wniosku, że choroby są spowodowane głównie przez następujące czynniki: pasożyty, bakterie, wirusy, które obecne są dosłownie wszędzie oraz przez postępujące zanieczyszczenia środowiska naturalnego i ogromną ilość środków chemicznych , różnorakich toksyn, metali ciężkich obciążających nasze organizmy.

Terapia proponowana przez autorkę to połączenie medycyny ludowej i wykorzystanie współczesnych odkryć. Z jednej strony poleca oczyszczanie jelit, nerek i wątroby za pomocą ziół i innych dostępnych środków. Z drugiej strony w wyniku swoich wieloletnich badań jako mikrobiolog proponuje wykorzytanie urządzenia opartego na falach elektromagnetycznych w celu pozbycia się groźnych intruzów z naszego organimu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 605

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (12 ocen)
9
1
0
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
jozefinka19_

Nie oderwiesz się od lektury

Każdy musi przeczytać
00
Chcichot94

Nie oderwiesz się od lektury

książka która zmienia życie wielu osób!
00
Nikos44

Nie polecam

Typowy gniot
00

Popularność




Kuracja życia metodą dr Clark

W cią­gu kil­ku mi­nut (a nie dni czy ty­go­dni, jak w przy­pad­ku ku­ra­cji an­ty­bio­ty­ka­mi) moż­na za­bić bak­te­rie, wi­ru­sy oraz pa­so­ży­ty, wy­ko­rzy­stu­jąc do te­go prąd elek­trycz­ny.

Je­że­li cier­pisz na prze­wle­kłe za­ka­że­nie, masz ra­ka lub AIDS, na­ucz się, jak zbu­do­wać urzą­dze­nie elek­tro­nicz­ne, które to na­tych­miast po­wstrzy­ma. Jest ono bez­piecz­ne, nie da­je skut­ków ubocz­nych i nie prze­szka­dza w żad­nej ku­ra­cji, ja­ką mo­żesz obe­cnie sto­so­wać.

Tytuł oryginału:

The Cure for All Diseases.

Copyright ©1995 by Hulda Regehr clark, Ph.D., N.D.

Originally printed in English by New Century Press, Chula Vista, CA 91911, USA.

Copyright © for the Polish edition by Purana 2006

Redakcja i korekta:

Marta Kącka,

Anna Miecznikowska,

Agnieszka Orłowska,

Krzysztof Rogowski,

Paulina Surniak

Konsultacja medyczna:

Dr Artur Fedorowski

Okładka:

Rafał Zajczewski – Agencja Reklamowa LABEL

Krystyna Szczepaniak

Opracowanie typograficzne oraz przygotowanie do druku:

Agnieszka Orłowska

ISBN: 978-83-66200-03-6

Wszelkie uwagi i zamówienia prosimy kierować na adres:

Wydawnictwo PURANA

ul. Agrestowa 11, 55-330 Lutynia

Tel.: 693985260, 603402482, 71 3592701

e-mail: [email protected],

www.purana.com.pl

Facebook: FB Wydawnictwo Purana

Do Czytelnika

Opi­nie i wnio­ski za­war­te w tej książ­ce sta­no­wią wy­ni­ki mo­ich ba­dań na­u­ko­wych i ana­li­zy kon­kret­nych przy­pad­ków. Stąd, je­śli nie za­zna­czy­łam in­a­czej, wy­ra­żo­ne tu­taj po­glą­dy są mo­i­mi wła­sny­mi. Na­le­ży tak­że pod­kre­ślić, że każ­dy czło­wiek jest nie­po­wta­rzal­ny i mo­że re­a­go­wać odmien­nie na za­le­ce­nia, które da­lej przed­sta­wiam. Tam, gdzie wska­za­ne, za­mie­ści­łam sto­sow­ne in­for­ma­cje do­ty­czą­ce wła­ści­we­go daw­ko­wa­nia. Każ­dą no­wą ku­ra­cję na­le­ży jed­nak sto­so­wać z roz­wa­gą i zdro­wym roz­sąd­kiem. Opi­sa­ne spo­so­by le­cze­nia nie ma­ją na ce­lu za­stą­pie­nia in­nych, kon­wen­cjo­nal­nych me­tod. Za­le­cam kon­sul­ta­cję z le­ka­rzem ro­dzin­nym, le­ka­rzem pierw­sze­go kon­tak­tu lub in­ną jed­no­st­ką służ­by zdro­wia.

W ni­niej­szym opra­co­wa­niu wska­za­łam na ist­nie­nie sub­stan­cji, które ska­ża­ją żyw­ność i in­ne pro­duk­ty. Sub­stan­cje te zo­sta­ły wy­kry­te za po­mo­cą urzą­dze­nia te­stu­ją­ce­go wła­sne­go po­my­słu, zna­ne­go pod na­zwą Syn­cro­me­ter™ (dla wy­go­dy bę­dzie­my się po­słu­gi­wać spo­lszczo­nym okre­śle­niem syn­chro­metr – przyp. tłum.). Książ­ka za­wie­ra kom­plet­ne in­struk­cje bu­do­wy oraz użyt­ko­wa­nia te­go urzą­dze­nia, a więc każ­dy mo­że po­wtórzyć te­sty opi­sa­ne da­lej i sam zwe­ry­fi­ko­wać uzy­ska­ne wy­ni­ki.

Syn­chro­metr jest do­kła­dniej­szy i bar­dziej wszech­stron­ny niż naj­lep­sze ist­nie­ją­ce do­tych­czas me­to­dy te­stów, nie­mniej jed­nak obe­cnie moż­na uzy­skać je­dy­nie po­zy­tywne lub ne­ga­tyw­ne wy­ni­ki, bez uję­cia ilo­ścio­we­go. Po­ka­za­łam rów­nież, jak okre­ślić stopień do­kład­no­ści. Praw­do­po­do­bień­stwo błę­du, za­rów­no w przy­pad­ku po­zy­tyw­ne­go, jak i ne­­ga­tyw­ne­go wy­ni­ku wy­no­si oko­ło 5% i moż­na je zmniej­szyć przez po­wtórzenie testu.

Wie­dza o tym, czy da­na bu­tel­ka za­wie­ra­ją­ca kon­kret­ny pro­dukt wy­ka­zu­je po­zytyw­ny wy­nik w te­ście na obe­cność sub­stan­cji sil­nie to­ksycz­nej, po­win­na za­in­te­re­so­wać każ­de­go. W ta­kim przy­pad­ku naj­bez­piecz­niej­szym wyj­ściem by­ło­by cał­ko­wi­te wy­elimi­no­wa­nie z użyt­ku wszy­st­kich bu­te­lek te­go pro­duk­tu, co wie­lo­krot­nie po­wta­rzam w swoich po­ra­dach. Za­le­ce­nia te ma­ją ostrze­gać i chro­nić spo­łe­czeń­stwo, a nie pre­zen­to­wać da­ne sta­ty­stycz­ne. Ży­wię nadzie­ję, iż pro­du­cen­ci za­sto­su­ją no­we, elek­tro­nicz­ne tech­ni­ki opisa­ne w tej książ­ce do wy­twa­rza­nia co­raz czy­st­szych wy­ro­bów.

PODZIĘ­KO­WA­NIA

Chcia­ła­bym wy­ra­zić wdzięcz­ność mo­je­mu sy­no­wi Ge­of­freyowi, który za­wsze słu­chał mo­ich „zwa­rio­wa­nych po­my­słów” w czasie nie­dziel­nych ko­la­cji. Był cier­pli­wy, wy­ro­zu­mia­ły i chęt­nie dzie­lił się swo­ją wie­dzą z dzie­dzi­ny in­for­ma­ty­ki i elek­tro­ni­ki. Bez nie­go książ­ka nie mo­gła­by po­wstać.

Go­rą­ce podzię­ko­wa­nia na­le­żą się Fran­ko­wi Je­ro­me. Nie mo­gła­bym do­ko­nać wie­lu od­kryć, gdy­by nie po­ży­czył mi zbio­ru pre­pa­ra­tów pa­so­ży­tów, a hi­sto­rie wie­lu pa­cjen­tów nie za­koń­czy­ły­by się szczę­śli­wie bez wol­nej od uży­cia me­ta­li den­ty­sty­ki, którą roz­wi­nął. Dzię­ku­ję też Lin­dzie Je­ro­me za za­in­te­re­so­wa­nie i cier­pli­wość oraz Ednie Bern­ste­in za cen­ną po­moc.

DEDYKACJA

Pragnę zadedykować tę książkę wszystkim, którzy konsultowali się ze mną, poczynając od Pani R. Biehl w roku 1963.

Tak wiele nauczyłam się od Was wszystkich. Doceniam Wasze zaufanie, inteligencję i wolę walki.

Przedmowa

Hi­sto­ria współ­cze­snej me­dy­cy­ny wy­zna­czo­na jest kil­ko­ma ka­mie­nia­mi mi­lo­wy­mi. Na­le­żą do nich nie­wąt­pli­wie upo­wszech­nie­nie za­sad hi­gie­ny i za­po­bie­ga­nia za­ka­że­niom (tzw. asep­ty­ka i an­ty­sep­ty­ka), wpro­wa­dze­nie szcze­pień ochron­nych oraz za­sto­so­wa­nie an­ty­bio­ty­ków. Dzię­ki nim uda­ło się opa­no­wać więk­szość gro­źnych cho­rób za­ka­źnych, które dzie­siąt­ko­wa­ły nie­gdyś po­pu­la­cje.

W efek­cie śre­dnia dłu­gość ży­cia wzro­sła w Eu­ro­pie o oko­ło 20 lat. Dzi­siaj owe ka­mie­nie mi­lo­we są ka­no­na­mi me­dy­cy­ny, mi­mo iż je­szcze oko­ło 100 lat te­mu w ogóle nie ist­nia­ły. Za­praw­dę, po­stęp me­dy­cy­ny, który do­ko­nał się w XX wie­ku jest prze­o­grom­ny.

Są jed­nak fak­ty, które spra­wia­ją, iż na me­dy­cy­nę spo­glą­da się w dal­szym cią­gu kry­tycz­nie. Z ro­ku na rok ro­śnie ilość le­ków przyj­mo­wa­nych przez prze­cięt­ne­go pacjenta, a ich pa­le­ta nie­u­stan­nie się roz­ra­sta. Ko­lej­ne wy­da­nia podręcz­ni­ków le­kar­skich są co­raz ob­szer­niej­sze, wy­peł­nio­ne olbrzy­mią ilo­ścią szcze­gółów. Gwał­tow­ny roz­wój wiedzy me­dycz­nej oraz dzie­siąt­ki no­wo wpro­wa­dza­nych le­ków spra­wia­ją, że me­dy­cy­na ja­ko wie­dza ca­ło­ścio­wa prze­sta­je ist­nieć. W szpi­ta­lach przy­by­wa miejsc, które za­peł­nia­ją ko­lej­ni pa­cjen­ci.

Cho­ry prze­ka­zy­wa­ny jest z rąk do rąk przez le­ka­rzy spe­cja­li­stów. Ci trak­tu­ją go chęt­niej ja­ko zbiór na­rzą­dów niż ja­ko cho­ry orga­nizm w ca­ło­ści. Nie odby­wa się to bez­kar­nie – cho­ry tra­ci po­czu­cie wła­snej cho­ro­by i gu­bi się w gą­szczu spe­cja­li­stycz­nych ba­dań oraz nie­zro­zu­mia­łych dla nie­go ter­mi­nów me­dycz­nych (np. „ma pan nie­wy­dol­ne ner­ki” lub „układ prze­wo­dzą­cy ser­ca jest uszko­dzo­ny”). Je­śli do te­go do­łą­czą się nie­po­my­śl­ne efek­ty le­cze­nia, o co nie trud­no w wy­pad­ku wie­lu scho­rzeń prze­wle­kłych (jak miaż­dży­ca czy zwy­ro­dnie­nie sta­wów), nie wspo­mi­na­jąc o gro­źnych no­wo­two­rach, mo­że się on zwrócić ku te­ra­piom al­ter­na­tyw­nym.

Nie czas tu i miej­sce, aby zaj­mo­wać się zja­wi­skiem me­dy­cy­ny al­ter­na­tyw­nej. Na­le­ży jed­nak pod­kre­ślić, że wła­śnie do te­go świa­ta na­le­ży te­ra­pia pro­po­no­wa­na przez pa­nią Hul­dę Clark.

Dr bio­lo­gii, pa­ni Hul­da Clark upa­tru­je źródeł wie­lu współ­cze­śnie tra­pią­cych cy­wi­li­za­cję cho­rób (których nie wy­mie­nię, ze wzglę­du na ich licz­bę, pro­szę spoj­rzeć na spis tre­ści) w dwóch za­sa­dni­czych ele­men­tach. Są to wszech­o­bec­ne w przy­ro­dzie orga­ni­zmy za­ka­ża­ją­ce czło­wie­ka (jak bak­te­rie, wi­ru­sy, grzy­by, pa­so­ży­ty) oraz po­stę­pu­ją­ce za­nie­czy­szcze­nie na­sze­go śro­do­wi­ska na­tu­ral­ne­go przez róż­no­ra­kie to­ksy­ny (jak związ­ki orga­nicz­ne czy me­ta­le cięż­kie). Według Clark na­ło­że­nie się tych dwóch czyn­ni­ków po­wo­du­je, że nor­mal­ne funk­cje fi­zjo­lo­gicz­ne ustro­ju ule­ga­ją za­bu­rze­niu, a układ od­por­no­ścio­wy sta­je się bez­rad­ny wo­bec in­tru­zów. W za­leż­no­ści od te­go gdzie w orga­ni­zmie ma miej­sce ku­mu­la­cja to­ksyn oraz z ja­kim czyn­ni­kiem za­ka­źnym ma­my do czy­nie­nia, scho­rze­nie przyj­mu­je od­po­wie­dni obraz. I nie mu­si być to za­wsze obraz zgod­ny z tym, co po­da­ją podręcz­ni­ki me­dycz­ne.

Tu wła­śnie, jak są­dzi au­tor­ka książ­ki, le­ży przy­czy­na bez­rad­no­ści współ­cze­snej me­dy­cy­ny w ra­dze­niu so­bie z cho­ro­ba­mi cy­wi­li­za­cyj­ny­mi.

Co pro­po­nu­je za­tem cier­pią­ce­mu pa­ni Clark? Te­ra­pia przed­sta­wio­na przez au­tor­kę książ­ki to swo­i­sty me­lanż prze­szło­ści i przy­szło­ści. Po­my­sły ro­dem z me­dy­cy­ny lu­do­wej i tra­dy­cyj­nej po­łą­czo­ne zo­sta­ły z wy­ko­rzy­sta­niem im­pul­sów elek­trycz­nych. Na­tu­ral­ne le­ki zio­ło­we, wi­ta­mi­ny i fra­pu­ją­ca me­to­da oczy­szcza­nia dróg żół­cio­wych znaj­du­ją uzu­peł­nie­nie w apa­ra­tu­rze wy­ko­rzy­stu­ją­cej prąd elek­trycz­ny do usu­wa­nia gro­źnych in­tru­zów z na­sze­go orga­ni­zmu. I to w spo­sób, które­go z pew­no­ścią nie prze­wi­dział­by w naj­śmiel­szych snach sam Fa­ra­day. Drob­no­u­stro­je bo­wiem ma­ją po­sia­dać spe­cy­ficz­ny „do­wód toż­sa­mo­ści” w po­sta­ci pa­sma drgań elek­tro­ma­gne­tycz­nych. Usta­wia­jąc ge­ne­ra­tor fal elek­tro­ma­gne­tycz­nych na od­po­wie­dnią czę­sto­tli­wość do­ko­nu­je­my „cu­du” – orga­nizm sam po­zby­wa się kło­po­tli­wych go­ści.

Do te­go do­cho­dzi nie­mal de­tek­ty­wi­stycz­na pa­sja au­tor­ki w śle­dze­niu wszel­kich moż­li­wych źródeł za­tru­cia orga­ni­zmu, zwła­szcza tych obe­cnych w na­szym bez­po­śre­dnim oto­cze­niu. Czę­sto „wi­no­waj­cą” sta­je się pa­sta do zę­bów, szam­pon do wło­sów, do­mo­wa in­sta­la­cja wo­do­cią­go­wa lub ga­zo­wa, czy – o zgro­zo – na­sze do­mo­we zwie­rząt­ko. Mo­że to bez wąt­pie­nia przy­pra­wić o za­wrót gło­wy. Jed­nak je­śli je­steś cho­ry, jak twier­dzi au­tor­ka – nie stać cię na żad­ne kom­pro­mi­sy. Na­wet je­śli ozna­cza­ło­by to usu­nię­cie z die­ty ulu­bio­ne­go ma­ka­ro­nu czy po­zby­cie się uko­cha­ne­go pe­kiń­czy­ka. Czym Hul­da Clark wy­kry­wa ska­że­nia? Oczy­wi­ście, zno­wu za po­mo­cą ge­ne­ra­to­ra czę­sto­tli­wo­ści, tym ra­zem dia­gno­stycz­ne­go o wdzięcz­nej na­zwie Syn­chro­metr. Ma on wy­ko­rzy­sty­wać zja­wi­sko re­zo­nan­su, a po szcze­góły od­sy­łam do książki.

W sa­mej książ­ce znaj­du­ją się stwier­dze­nia, które mo­gą wzbu­dzić wąt­pli­wość czy­ta­ją­ce­go ją le­ka­rza. Na przy­kład trud­no zgo­dzić się dziś, w do­bie in­ży­nie­rii ge­ne­tycz­nej, że ge­ne­ty­ka nie od­gry­wa tak du­żej ro­li w po­wsta­wa­niu cho­rób. Pre­dy­spo­zy­cje ge­ne­tycz­ne sta­no­wią uzna­ny czyn­nik wpły­wa­ją­cy na praw­do­po­do­bień­stwo za­cho­ro­wa­nia. W wie­lu cho­ro­bach wręcz o tym de­cy­du­ją.

Na szczę­ście au­tor­ka pod­kre­śla, że wie­le kro­ków zwią­za­nych z za­sto­so­wa­niem jej me­to­dy na­le­ży kon­sul­to­wać ze swo­im le­ka­rzem. Zwła­szcza, gdy cho­ry przyj­mu­je już ja­kieś le­ki (!). Waż­ne, aby pa­mię­tać, że za­rów­no prze­pi­sy­wa­nie le­ków, jak i ich od­sta­wia­nie po­win­no le­żeć tyl­ko i wy­łącz­nie w ge­stii od­po­wie­dnie­go spe­cja­li­sty.

Bez wąt­pie­nia me­to­da Hul­dy Clark sta­no­wi bar­dzo cie­ka­wy spo­sób na „al­ter­na­tyw­ne” po­zby­cie się swo­ich przy­pa­dło­ści. Cie­ka­wy ze wzglę­du na ory­gi­nal­ną kon­cep­cję, jak i żar­li­wość au­tor­ki w pre­zen­to­wa­niu swo­ich ra­cji. Nie ist­nie­ją, nie­ste­ty, żad­ne zna­ne mi pra­ce na­u­ko­we, które we­ry­fi­ko­wa­ły­by słu­szność pre­zen­to­wa­nych tu za­ło­żeń. Nie ist­nie­ją rów­nież pra­ce, które by te za­ło­że­nia jed­no­znacz­nie podwa­ża­ły. Jak to zwy­kle by­wa w ta­kich przy­pad­kach, głów­ny nurt ba­dań na­u­ko­wych skon­cen­tro­wa­ny jest na in­nych ce­lach i po­trze­ba praw­dzi­wych pa­sjo­na­tów, którzy chcie­li­by i mo­gli­by się „zmie­rzyć” z me­to­dą pa­ni Clark. Zre­sztą nie jest to chy­ba jej głów­nym ce­lem. Dr Hul­da Clark do­ko­na­ła istot­ne­go jej zda­niem od­kry­cia, którym, ja­ko wraż­li­wy ba­dacz i czło­wiek, chce jak naj­szyb­ciej się podzie­lić z in­ny­mi. Jej książ­ka to swo­i­ste „ko­ło ra­tun­ko­we wła­snej ro­bo­ty”.

To­bie, czy­li P.T. Czy­tel­ni­ko­wi, po­zo­sta­wiam za­tem oce­nę te­go, co znaj­dziesz w książ­ce pa­ni Clark. Ja­ko le­karz pro­szę Cię jed­nak o to, abyś pa­mię­tał, że współ­cze­sna me­dy­cy­na kla­sycz­na nie za­wsze jest bez­sku­tecz­na, jak i o odro­bi­nę za­wsze po­trzeb­ne­go zdro­we­go roz­sąd­ku.

Dr Ar­tur Fe­do­row­ski

lekarz

Wstęp

Od nie­pa­mięt­nych cza­sów oso­by, które pra­gną uwol­nić się od drę­czą­cych ich cho­rób, uza­leż­nio­ne są od pie­nię­dzy. Le­ka­rze, a na­wet zna­cho­rzy i uzdro­wi­cie­le ota­cza­ją się au­rą ta­je­mni­czo­ści, kie­dy uży­wa­ją ziół, spe­cy­fi­ków, lub za­klęć ma­ją­cych wy­le­czyć cho­re­go. Dzi­siej­szy prze­mysł me­dycz­ny (służ­ba zdro­wia wraz z za­o­pa­trze­niem i ubez­pie­czal­nia­mi) po­chła­nia znacz­ną część za­rob­ków lu­dzi pra­cy. Czyż nie by­ło­by mi­ło, gdy­by wszy­scy pra­cow­ni­cy służ­by zdro­wia mo­gli za­jąć się ogro­dnic­twem lub po­wrócić do in­nych pro­stych i po­ży­tecz­nych za­jęć? Nie by­ło­by cu­dow­nie, gdy­by cho­rzy mo­gli do nich do­łą­czyć?

Naj­bar­dziej obie­cu­ją­cym od­kry­ciem omówio­nym w tej książ­ce jest sku­tecz­ność zwal­cza­nia wi­ru­sów, bak­te­rii i pa­so­ży­tów za po­mo­cą prą­du elek­trycz­ne­go. Czy to zna­czy, że mo­że­my odwo­łać na­stęp­ne wi­zy­ty u le­ka­rza? Oczy­wi­ście, że nie. Usu­nię­cie in­tru­zów z na­szych orga­ni­zmów nie za­pew­ni nam wiecz­ne­go zdro­wia, ale przy na­stęp­nej wi­zy­cie le­karz bę­dzie ra­czej od­sta­wiał le­ki, a nie prze­pi­sy­wał na­stęp­ne.

Moż­na po­my­śleć, że ta­ki wy­na­la­zek po­win­no się nie­zwłocz­nie opa­ten­to­wać. Taki był mój pier­wot­ny za­miar, lecz do­ko­na­łam in­ne­go wy­bo­ru. Nie­sie­nie po­mo­cy wszy­st­kim cier­pią­cym po­ma­ga za­ra­zem mnie, mo­im dzie­ciom i wnu­kom, po­nie­waż ca­ły świat mu­si wy­do­stać się z mro­ku cho­rób i po­znać praw­dzi­we przy­czy­ny in­fek­cji oraz scho­rzeń. Mo­że­my i mu­si­my wejść w no­wy wiek ży­cia po­zba­wio­ne­go cho­rób – bez cu­krzy­cy, nad­ci­śnie­nia, ra­ka czy AIDS, bez mi­gren, li­szai i tym podob­nych. Przy ta­kim podej­ściu każ­dą cho­ro­bę moż­na po­ko­nać!

1. Pro­po­zy­cja

Wejdź do świa­ta, w którym nie ma chro­nicz­nych cho­rób.

Wyjdź ze świa­ta, który Cię wię­zi.

Spróbuj cze­goś no­we­go.

Wię­zie­nie, w którym prze­by­wasz, nie ma ścian. Ota­cza­ją je gra­ni­ce otwar­tości two­je­go umy­słu. W ich obrę­bie znaj­du­ją się two­je do­tych­cza­so­we po­glądy. Po­za ni­mi ist­nie­je świat idei, które za­chę­ca­ją do prze­kro­cze­nia gra­nic i ucieczki. Odważ się pod­dać próbie no­we po­glą­dy: obiet­ni­ca wy­zdro­wie­nia mo­że się speł­nić, zaś cho­ro­ba – wy­co­fać w cią­gu kil­ku ty­go­dni.

Chy­ba każ­dy, kto był cięż­ko lub chro­nicz­nie cho­ry, za­da­wał so­bie py­ta­nie: „Dla­cze­go to nie­szczę­ście do­tknę­ło wła­śnie mnie? Czy kie­dy­kol­wiek uda mi się po­ko­nać cho­ro­bę?”

Wy­o­braź so­bie sy­tu­a­cję, w której wi­rus Co­xsac­kie ata­ku­je mózg two­je­go dziec­ka po­wo­du­jąc za­pa­le­nie opon mózgo­wych. Mi­mo iż dzię­ki wy­ja­śnie­niom le­ka­rza je­steś do­brze zo­rien­to­wa­ny w za­wi­ło­ściach scho­rze­nia swo­je­go dziec­ka czy też włas­nej cho­ro­by, je­steś bez­rad­ny. Mo­żesz się je­dy­nie mo­dlić, aby układ od­por­no­ścio­wy prze­zwy­cię­żył atak. Choć znasz me­cha­nizm dzia­ła­nia wi­ru­so­we­go in­tru­za, nie mo­żesz nic zro­bić.

Gdy­by da­no Ci moż­li­wość speł­nie­nia przy­sło­wio­wych trzech ży­czeń, brzmia­łyby za­pew­ne na­stę­pu­ją­co: 1) pro­szę o ura­to­wa­nie ży­cia mo­je­go dziec­ka; 2) pro­szę, aby nie do­szło do trwa­łe­go oka­le­cze­nia; 3) pro­szę o bło­go­sła­wień­stwo i po­moc dla ze­spo­łu le­ka­rzy i pie­lę­gnia­rek, którzy czu­wa­ją nad na­mio­tem tle­no­wym i apa­ra­tu­rą kon­tro­lu­ją­cą ozna­ki ży­cia mo­je­go dziec­ka.

Co by było, gdy­byś mógł wy­krę­cić od­po­wie­dni nu­mer i w trzy mi­nu­ty unie­szko­dli­wić wszy­st­kie wi­ru­sy Co­xsac­kie w orga­ni­zmie dziec­ka?

I gdy­by to dzia­ła­nie nie mia­ło efek­tów ubocz­nych?

I gdy­by wi­rus nie miał szan­sy po­wtór­ne­go ata­ku?

Ta książ­ka uczy, jak to zro­bić. Wy­ja­śnia też, dla­cze­go dziec­ko za­cho­ro­wa­ło na za­pa­le­nie opon mózgo­wych lub in­ną cho­ro­bę i jak te­mu za­po­biec.

Je­że­li nie lu­bisz ślę­czeć nad książ­ką, mo­żesz zgłę­bić te­mat stop­nio­wo, po­stę­pu­jąc ma­ły­mi krocz­ka­mi. Pierw­szy krok to za­po­zna­nie się ze zja­wi­skiem emi­sji ty­pu ra­dio­we­go, które ce­chu­je wszy­st­kie ży­we orga­ni­zmy. Dru­gi, to zna­le­zie­nie czę­sto­tli­woś­ci, na której „nada­je” kon­kret­ny in­truz. Trze­ci, to opa­no­wa­nie tech­ni­ki za­kłóca­nia je­go czę­sto­tli­wo­ści, aż uda się go „wy­ga­sić” – trwa to tyl­ko kil­ka mi­nut!

Ostat­nim kro­kiem jest kon­struk­cja wła­sne­go ze­sta­wu urzą­dzeń dia­gno­stycz­no--te­ra­peu­tycz­nych. In­struk­cje są na ty­le pro­ste, że każ­dy jest w sta­nie je za­sto­so­wać.

Tyl­ko dwa pro­ble­my zdro­wot­ne

Bez wzglę­du na dłu­gość li­sty ob­ja­wów da­ne­go pa­cjen­ta – od chro­nicz­ne­go zmęcze­nia po­czy­na­jąc, na bez­płod­no­ści i za­bu­rze­niach psy­chicz­nych koń­cząc – je­stem pewna, że ist­nie­ją tyl­ko dwie przy­czy­ny cho­rób: obe­cność pa­so­ży­tów i/lub ska­żeń. Nig­dy nie stwier­dzi­łam, że­by głów­nym czyn­ni­kiem był brak ru­chu, bra­ki wi­ta­mi­no­we, po­ziom hor­mo­nów, czy co­kol­wiek in­ne­go. Re­cep­ta na do­bre zdro­wie wy­da­je się oczy­wi­sta:

Pro­blem – Naj­pro­st­sza ku­ra­cja

Pa­so­ży­ty – Li­kwi­da­cja elek­tro­nicz­na i zio­ło­wa

Ska­że­nie – Uni­ka­nie za­nie­czy­szczeń

Po­szu­ki­wa­nie zdro­wia to wiel­ka mi­sja. Uzbro­je­ni z jed­nej stro­ny w opty­mizm, z dru­giej zaś w zde­cy­do­wa­nie, rów­nież i Ty mo­żesz zdzia­łać cu­da, które sta­ły się udzia­łem mo­ich pa­cjen­tów z opi­sa­nych przy­pad­ków.

Ko­lej­na do­bra wia­do­mość – nie jest to wiel­ki wy­da­tek. Koszt usu­nię­cia obu pro­ble­mów i wy­le­cze­nia mo­że wy­nieść od kil­ku­set do kil­ku ty­się­cy zło­tych.

Zo­stań le­ka­rzem – de­tek­ty­wem

Gdy wy­le­czysz już swo­je cho­ro­by, na­ucz te­go ro­dzi­nę i przy­ja­ciół. Człon­ko­wie ro­dzin są spo­krew­nie­ni, ma­ją więc podob­ne pro­ble­my – to po­win­no uła­twić za­da­nie. Za­łóż no­tes, który sta­nie się czę­ścią ro­dzin­ne­go ar­chi­wum, podob­nie jak al­bum ze zdję­cia­mi. Je­że­li ciot­ka, oj­ciec i brat mie­li cu­krzy­cę tak jak i ty, a na­stęp­nie wszy­scy zo­sta­li wy­le­cze­ni po za­sto­so­wa­niu no­wej kon­cep­cji i tech­no­lo­gii, czyż nie war­to utrwa­lić te­go w hi­sto­rii ro­dzi­ny?

Podob­ne pro­ble­my zdro­wot­ne w ro­dzi­nie mo­gą wy­ni­kać nie tyl­ko ze wspól­nych ge­nów, ale tak­że z dzie­le­nia do­mu, sto­łu, su­per­mar­ke­tu czy den­ty­sty!

Wie­le pro­ble­mów zdro­wot­nych uwa­ża­nych za dzie­dzicz­ne nie mu­si ta­ki­mi być. Mo­żesz wy­le­czyć się z barw­ni­ko­we­go zwy­ro­dnie­nia siat­ków­ki czy dys­tro­fii mię­ś­nio­wej i prze­ła­mać ro­dzin­ną wia­rę w ge­ne­tycz­ne podło­że tych cho­rób. Daj bli­skim nadzie­ję uka­zu­jąc im praw­dzi­wą przy­czy­nę scho­rze­nia. Sza­nuj spraw­ne ge­ny, które od­po­wia­da­ją za struk­tu­rę i ko­lor wło­sów, a nie ich wy­pa­da­nie; które de­cy­du­ją o ko­lo­rze oczu, a nie o wa­dach wzro­ku. Dzię­ki ge­nom po­sia­dasz po­zy­tyw­ne cechy przod­ków. Wszel­kie de­fek­ty spo­wo­do­wa­ne są pa­so­ży­ta­mi i za­nie­czy­szcze­niem ­­­­środowi­ska.

Usu­nię­cie pa­so­ży­tów i za­nie­czy­szczeń jest jed­nak tyl­ko pierw­szym kro­kiem. Wpraw­dzie jest to krok ra­tu­ją­cy ży­cie, ale utrzy­ma­nie do­bre­go sta­nu zdro­wia wy­ma­ga cze­goś wię­cej – żmud­ne­go po­szu­ki­wa­nia źródeł in­wa­zji. Mu­sisz do­wie­dzieć się, skąd po­cho­dzą in­tru­zi, dla­cze­go jest ich tak wie­lu i dla­cze­go za­a­ta­ko­wa­li wła­ś­nie cie­bie.

Mo­żesz czy­tać w hi­sto­rii za­nie­czy­szcze­nia swo­je­go orga­ni­zmu jak w książ­ce. Przy­patrz się bli­żej, a zo­ba­czysz ca­łą ga­mę mi­kro­sko­pij­nych najeźdź­ców, trzy­ma­nych w ry­zach przez dziel­ny sy­stem od­por­no­ścio­wy – bia­łe ciał­ka krwi. Za­u­waż, że wal­czą one nie tyl­ko z ar­mią wi­ru­sów, bak­te­rii i pa­so­ży­tów, lecz tak­że z nie­od­po­wie­dnią die­tą i sty­lem ży­cia!

Na wi­dok cięż­kiej pra­cy ma­lut­kich ko­mórek obron­nych ser­ce ci zmięk­nie i po­sta­no­wisz nig­dy wię­cej nie do­pu­ścić do „kar­mie­nia” ich ar­se­nem, rtę­cią i oło­wiem, nig­dy wię­cej nie do­star­czać im ko­bal­tu, azbe­stu i fre­o­nu.

Mą­dry orga­nizm – twój orga­nizm – ten sam, który sły­szał two­je trzy ży­cze­nia, odwdzię­czy ci się tak, że nie tyl­ko trzy, ale trzy­dzie­ści pra­gnień speł­ni się, na­wet jeśli te­raz wy­da­ją ci się rów­nie nie­moż­li­we do zre­a­li­zo­wa­nia jak wspi­nacz­ka na Mo­unt Eve­rest.

Mo­żesz po­zbyć się droż­dży­cy.Mo­żesz po­wstrzy­mać wy­pa­da­nie wło­sów – mo­gą na­wet za­cząć odra­stać.Mo­że po­ja­wić się szan­sa zaj­ścia w cią­żę – kie­dy już stra­cisz nadzie­ję.Mo­żesz usu­nąć per­ma­nent­ne zmę­cze­nie.Mo­żesz zli­kwi­do­wać bez­sen­ność.Ku­rzaj­ki mo­gą znik­nąć. Mo­że po­pra­wić ci się wzrok i słuch.Mo­żesz po­skro­mić nadmier­ny ape­tyt.

Zdro­wie nie ozna­cza je­dy­nie wol­no­ści od cho­ro­by. Zdro­wie to do­bre sa­mo­po­czu­cie, ra­dość ist­nie­nia, wdzięcz­ność za każ­dy dzień ży­cia. To na­pa­wa­nie się wi­do­kiem nie­ba i przy­ro­dy, po­czu­cie pew­no­ści sie­bie i udział w ży­ciu spo­łecz­nym. Zdro­wie to rów­nież pa­mięć bez­tro­skich chwil z dzie­ciń­stwa i wia­ra, że się je je­szcze bę­dzie ­przeżywa­ło.

2. Od­kry­cie

Co utwier­dza mnie w prze­ko­na­niu, iż je­stem w sta­nie wy­kryć w ludz­kim cie­le sub­stan­cje, których obe­cno­ści ba­da­nie krwi nie mo­że stwier­dzić? Ja­ka no­wa tech­no­lo­gia umoż­li­wia to? Dla­cze­go te­sto­wa­nie elek­tro­nicz­ne ma w wie­lu przy­pad­kach prze­wa­gę nad me­to­da­mi che­micz­ny­mi? Na czym opie­ra­ją się mo­je za­ło­że­nia na te­mat za­bi­ja­nia pa­so­ży­tów za po­mo­cą elek­tro­ni­ki?

W 1988 r. od­kry­łam no­wy – elek­tro­nicz­ny – spo­sób wglą­du w na­rzą­dy cia­ła. Potra­fi­my już „zaj­rzeć” w głąb orga­nu za po­mo­cą ultra­so­no­gra­fu, pro­mie­ni Ro­ent­ge­na, to­mo­gra­fu kom­pu­te­ro­we­go lub re­zo­na­to­ra ma­gne­tycz­ne­go. Tech­ni­ki te umoż­li­wia­ją uzy­ska­nie obra­zu na­rzą­du w ce­lach dia­gno­stycz­nych, bez ko­niecz­no­ści fi­zycz­nej pe­ne­tra­cji orga­ni­zmu. Mo­ja me­to­da po­zwa­la prze­pro­wa­dzić test na obe­cność wi­ru­sów, bak­te­rii, grzy­bów, pa­so­ży­tów i to­ksyn, a w do­dat­ku jest pro­sta, ta­nia, szyb­ka, i nie do oba­le­nia. Prąd elek­trycz­ny po­tra­fi zdzia­łać wie­le ma­gicz­nych rze­czy; te­raz moż­na do nich do­dać je­szcze wy­kry­wa­nie sub­stan­cji w ży­wym orga­ni­zmie.

Mój po­mysł wy­ko­rzy­stu­je za­sa­dy ra­dio­e­lek­tro­ni­ki.

Je­że­li bar­dzo do­kła­dnie do­bie­rze się od­po­wie­dnie war­to­ści po­jem­no­ści i in­duk­cyj­no­ści ob­wo­du elek­trycz­ne­go tak, aby je­go czę­sto­tli­wość re­zo­nan­so­wa by­ła rów­na czę­sto­tli­wo­ści wy­sy­ła­nej z do­wol­ne­go źródła, to ob­wód za­cznie oscy­lo­wać (wzbu­dzą się w nim drga­nia o okre­ślo­nej czę­sto­tli­wo­ści – przyp. red.). Ozna­cza to, że po­ja­wi się do­dat­nie sprzę­że­nie zwrot­ne w ob­wo­dzie wzmac­nia­ją­cym. Efekt ten moż­na usły­szeć: jest podob­ny do nie­przy­jem­ne­go pi­sku wy­wo­ła­ne­go przez sprzę­że­nie mi­kro­fo­nu z gło­śni­ka­mi.

Uży­wa­ny prze­ze mnie ze­wnę­trz­ny ob­wód elek­trycz­ny na­zy­wa się fa­cho­wo ge­ne­ra­to­rem aku­stycz­nym i ła­two jest go zbu­do­wać lub ku­pić. Cia­ło emi­tu­je pew­ne częs­to­­tli­wo­ści. Kie­dy ob­wód ge­ne­ra­to­ra sprzę­gnie się z cia­łem i da się usły­szeć re­zo­nans, to zna­czy że uda­ło się wy­kryć zbież­ność! Coś w cie­le „re­zo­nu­je” z ob­wo­dem na płyt­ce te­sto­wej. Umie­ściw­szy na niej la­bo­ra­to­ryj­ną prób­kę (np. wi­ru­sa), mo­że­my na pod­sta­wie te­go, co usły­szy­my okre­ślić, czy wi­rus ten znaj­du­je się w na­szym ­­orga­ni­zmie. Przy­cho­dzi to szcze­gól­nie ła­two ra­dio­e­lek­tro­ni­kom lub mu­zy­kom. In­ni bę­dą mu­sie­li wy­ka­zać nie­co cier­pli­wo­ści i po­ćwi­czyć. Szcze­góły po­da­ne są w roz­dzia­le Bio­e­lek­tro­ni­ka (s. 349).

⚠Nie trze­ba być eks­per­tem w czym­kol­wiek, aby na­u­czyć się elek­tro­nicz­nej me­to­dy wy­kry­wa­nia pa­so­ży­tów i po­lu­tan­tów, jed­nak do­bry słuch w du­żej mie­rze w tym po­ma­ga.

W ro­ku 1988 na­u­czy­łam się elek­tro­nicz­nie iden­ty­fi­ko­wać obiek­ty z za­mknię­ty­mi ocza­mi w cią­gu kil­ku mi­nut, umie­szcza­jąc je na skórze. By­łam w sta­nie roz­po­znać prób­ki bez uży­cia zmy­słu sma­ku. Spo­sób ten spraw­dzał się w od­nie­sie­niu do obiek­tów znaj­du­ją­cych się na skórze i ję­zy­ku. Czy był­by też nie­za­wod­ny w od­nie­sie­niu do orga­nów we­wnę­trz­nych?

Przede mną otwo­rzy­ło się sze­ro­kie po­le dzia­łal­no­ści ba­daw­czej. Chcia­łam do­­wiedzieć się, co po­wo­do­wa­ło szum w uszach, co by­ło przy­czy­ną bólu oczu, nie­strawności żo­łąd­ka i ty­sią­ca in­nych rze­czy. Jed­nak po­mi­mo że by­łam pod­eks­cy­towana do­ko­na­nym wła­śnie od­kry­ciem, wciąż po­wra­ca­ło upo­rczy­we py­ta­nie. Jak to moż­li­we, aby przez mój ob­wód prze­bie­ga­ły prą­dy o nie­zwy­kle wy­so­kiej czę­sto­t­liwo­ści, czę­sto­tli­wo­ści ra­dio­wej, po­mi­mo bra­ku ja­kie­go­kol­wiek źródła ener­gii? Ge­nerator, którym dys­po­no­wa­łam, wy­twa­rzał drga­nia rzę­du 1000 Hz (her­ców, czy­li drgań w cią­gu se­kun­dy), czę­sto­tli­wo­ści ra­dio­we na­to­miast li­czy się w set­kach tysięcy Hz. Co wię­cej, zja­wi­sko to wy­stę­po­wa­ło rów­nież w przy­pad­ku uży­cia sta­ro­mod­ne­go der­ma­tro­nu*, który wy­twa­rza tyl­ko prąd sta­ły, a więc nie ma żad­nych ­częstotli­wo­ści!

* Dermatron został wynaleziony kilkadziesiąt lat temu i stał się znany dzięki Dr Vollowi. Oficjalna medycyna nie uznała tego urządzenia.

Ener­gia wy­so­kiej czę­sto­tli­wo­ści mu­sia­ła jed­nak gdzieś po­wsta­wać. We mnie? Śmie­chu war­te!

Ist­niał spo­sób, aby się prze­ko­nać. Sko­ro mo­je wła­sne cia­ło ge­ne­ro­wa­ło ener­gię wy­so­kiej czę­sto­tli­wo­ści, moż­na ją by­ło wy­tłu­mić, od­pro­wa­dza­jąc do uzie­mie­nia za po­mo­cą kon­den­sa­to­ra o od­po­wie­dniej po­jem­no­ści. To po­win­no prze­rwać wzbu­dza­nie się drgań. Za­ło­że­nie oka­za­ło się praw­dzi­we – drga­nia usta­ły. Jed­nak ca­ły czas dzwo­ni­ły mi w uszach mo­je wła­sne sło­wa: „śmie­chu war­te”, Prze­pro­wa­dzi­łam więc in­ną próbę. Je­śli rze­czy­wi­ście przez mój ob­wód prze­bie­ga­ły czę­sto­tli­wo­ści ra­dio­we, to po­win­no być moż­li­we za­blo­ko­wa­nie ich ja­ką­kol­wiek cew­ką. Spróbo­wa­łam i uda­ło się. Po­my­śla­łam o trze­cim te­ście: je­śli na­praw­dę mia­łam do czy­nie­nia ze zja­wi­skiem re­zo­nan­su, to podłą­cza­jąc po­jem­ność do ob­wo­du, po­win­nam re­zo­nans ten zli­kwi­do­wać. Na­stęp­nie, po do­da­niu in­duk­cyj­no­ści, re­zo­nans po­wi­nien po­ja­wić się po­now­nie. Układ za­cho­wał się do­kła­dnie w prze­wi­dzia­ny spo­sób. Spo­rzą­dzi­łam wy­kre­sy obra­zu­ją­ce zwią­zek po­mię­dzy po­jem­no­ścią i in­duk­cyj­no­ścią. Po­wta­rza­ły się one w ca­łym za­kre­sie.

Dla­cze­go w ta­kim ra­zie nie mo­głam za­ob­ser­wo­wać tych sy­gna­łów na oscy­lo­sko­pie? Praw­do­po­dob­nie dla­te­go, że by­ły to sy­gna­ły ener­gii o wy­so­kiej czę­sto­tli­wości, a nie czę­sto­tli­wo­ści sy­gna­łów o wy­so­kiej ener­gii – a ja nie wie­dzia­łam, jak wzmoc­nić te sy­gna­ły po­wy­żej po­zio­mu za­kłóceń. Nie by­łam do koń­ca prze­ko­na­na o słu­sz­ności te­go ro­zu­mo­wa­nia, ale ca­ła spra­wa by­ła zbyt fra­pu­ją­ca, aby ją po­rzu­cić.

Po­sta­no­wi­łam wy­ko­nać je­szcze je­den test. Je­śli fak­tycz­nie nada­wa­łam fa­le radio­we wy­chwy­ty­wa­ne przez ob­wód, po­win­no być moż­li­we na­ło­że­nie na nie fal z ze­wnę­trz­ne­go źródła. Na­sta­wi­łam więc sy­gnał z mo­je­go ge­ne­ra­to­ra czę­sto­tli­wo­ści, naj­pierw na 1000 Hz. Re­zo­nan­su nie by­ło, na­stą­pi­ła in­ter­fe­ren­cja. Czy to zna­czy­ło, że mo­je cia­ło nie nada­wa­ło na 1000 Hz? A mo­że mój ty­siącher­co­wy sy­gnał do­stro­ił się i znik­nął? Za­czę­łam zwięk­szać stop­nio­wo czę­sto­tli­wość od 1000 do 10 000, do 100 000 i w koń­cu do 1 000 000 Hz. Re­zo­nans nie po­ja­wił się w tym za­kre­sie i trud­no by­ło wy­cią­gnąć ja­kie­kol­wiek wnio­ski. Test miał miej­sce w nie­dziel­ne po­po­łu­dnie i czas by­ło koń­czyć. Ostat­ni rzut oka na ge­ne­ra­tor przy­po­mniał mi, że jego za­kres wy­no­si 2 000 000 Hz, a do­szłam prze­cież do­pie­ro do 1 000 000. Je­sz­­cze jed­na próba nie za­ję­ła­by wie­le cza­su. Na­sta­wi­łam ge­ne­ra­tor na 1 800 000 Hz i po­ja­wił się pisk re­zo­nan­su! Czyż­bym coś usły­sza­ła? Po­wta­rza­łam cią­gle za­bieg. Żad­nych in­ter­fe­ren­cji. Dla­cze­go re­zo­nans po­ja­wił się te­raz, a nie wcze­śniej? Czyż­bym do­tar­ła do pa­sma czę­sto­tli­wo­ści (za­kre­su nada­wa­nia) wła­sne­go cia­ła i dla­te­go in­ter­fe­ren­cja zni­kła?

Okre­śli­łam naj­niż­szą czę­sto­tli­wość do­stro­je­nia – 1 562 000 Hz. Wszy­st­kie czę­sto­tli­wo­ści, które spraw­dzi­łam (oko­ło 2000) po­wy­żej te­go dol­ne­go pu­ła­pu (do 2 MHz, bo ta­ki był naj­wyż­szy za­kres mo­je­go ge­ne­ra­to­ra), rów­nież re­zo­no­wa­ły.

Rok później za­ku­pi­łam lep­szy ge­ne­ra­tor, aby zna­leźć gór­ną gra­ni­cę czę­sto­tli­woś­ci pa­sma swo­je­go nada­wa­nia. Re­zo­nans wy­stę­po­wał w przedzia­le od 1 562 000 do 9 457 000 Hz.

⚠Wy­da­je się więc oczy­wi­ste, że cia­ło ludz­kie wy­sy­ła sy­gna­ły elek­trycz­ne podob­nie jak sta­cja ra­dio­wa, z tym że jest to sze­ro­ki za­kres czę­sto­tli­wo­ści przy bar­dzo ni­skich war­to­ściach na­pię­cia. Dla­te­go sy­gna­ły te nie zo­sta­ły do tej po­ry wy­kry­te i zmie­rzo­ne.

Wszy­st­ko ma swo­ją in­dy­wi­du­al­ną czę­sto­tliwość

Rok 1989 był dość burz­li­wy. Po­sta­no­wi­łam okre­ślić pa­smo ra­dio­we dla zwie­rząt ta­kich jak pchły, chrzą­szcze, mu­chy czy mrów­ki. Od­po­wia­da­ło ono za­kre­so­wi po­mię­dzy 1 a 1,5 MHz; ka­ra­lu­chy re­pre­zen­to­wa­ły naj­wyż­sze czę­sto­tli­wo­ści wśród zba­da­nych prze­ze mnie owa­dów.

Praw­dzi­wą kon­ster­na­cję przy­nio­sło spo­strze­że­nie, iż mar­twy owad rów­nież miał swo­je pa­smo emi­sji – co praw­da du­żo węż­sze i prze­su­nię­te w stro­nę gór­ne­go krań­ca za­kre­su od­po­wia­da­ją­ce­go ży­we­mu osob­ni­ko­wi, ale jed­nak obe­cne. Za­tem zja­wi­sko nie by­ło wy­łącz­nie do­me­ną świa­ta oży­wio­ne­go.

Sko­ro mar­twa ma­te­ria wy­ka­zy­wa­ła re­zo­nans pa­smo­wy, to być mo­że da­ło­by się użyć spre­pa­ro­wa­nych próbek mi­kro­sko­po­wych i za­koń­czyć mo­je wy­ciecz­ki do ogród­ka i te­le­fo­ny do sta­cji we­te­ry­na­ryj­nych. Wnio­sek ten zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wał mo­je dzia­ła­nia. Pierw­szym pre­pa­ra­tem wła­sno­ręcz­nie spo­rzą­dzo­nym prze­ze mnie by­ła prób­ka ludz­kiej przy­wry je­li­to­wej, du­że­go pa­so­ży­ta obe­cne­go w wą­tro­bie (a nie w je­li­tach) wszy­st­kich cier­pią­cych na ra­ka, z który­mi mia­łam do czy­nie­nia. Czę­sto­tli­wość doj­rza­łe­go (mar­twe­go) osob­ni­ka oscy­lo­wa­ła wo­kół 434 000 Hz. Płyt­ki pre­pa­ra­tów z pa­so­ży­tem w po­zo­sta­łych sta­diach roz­wo­ju re­zo­no­wa­ły ze zbli­żo­ną czę­sto­tli­wością (432 000 Hz).

Ma­te­ria nie­o­ży­wio­na nadal re­zo­no­wa­ła! Moż­na więc prze­ba­dać za po­mo­cą no­wej tech­ni­ki wszy­st­kie wi­ru­sy, bak­te­rie, pa­so­ży­ty, ple­śnie, a na­wet to­ksy­ny! Na­gle przy­szedł mi do gło­wy no­wy po­mysł: co sta­ło­by się z do­ro­słym pa­so­ży­tem, gdy­by za­ra­żo­na nim oso­ba pod­da­ła się dzia­ła­niu ge­ne­ra­to­ra wy­sy­ła­ją­ce­go sy­gnał o czę­sto­tli­wo­ści 434 000 Hz?

Je­szcze w tym sa­mym ty­go­dniu prze­pro­wa­dzi­łam test na so­bie – nie z mo­ty­li­cą, lecz z bak­te­rią sal­mo­nel­la, gli­stą i wi­ru­sem opry­szcz­ki, których by­łam sta­łym no­si­cie­lem. Po trzy­mi­nu­to­wym za­bie­gu prze­ba­da­łam się i stwier­dzi­łam ich brak w swo­ich orga­nach! Nie by­ło emi­sji na ich czę­sto­tli­wo­ściach. Po­wta­rza­łam test na okrą­gło z tym sa­mym re­zul­ta­tem. Czyż­by rze­czy­wi­ście zni­kły? A mo­że po pro­stu ukry­ły się i nie mo­głam ich wy­kryć? Jed­nak­że ob­ja­wy rów­nież szyb­ko ustą­pi­ły – cho­ro­bli­we świerz­bie­nie opry­szcz­ki usta­ło. To wszy­st­ko sta­wa­ło się zbyt pro­ste i nie­wia­ry­god­ne za­ra­zem. Czy by­ło bez­piecz­ne?

W cią­gu trzech ty­go­dni uzy­ska­łam rze­tel­ne da­ne na te­mat wy­ma­ga­ne­go po­zio­mu na­pię­cia prą­du wy­ma­ga­ne­go do ku­ra­cji. Wy­no­si­ło ono 5 V przez trzy mi­nu­ty na okre­ślo­nej czę­sto­tli­wo­ści. Nie ma to nic wspól­ne­go z uży­ciem prą­du z do­mo­wej in­sta­la­cji elek­trycz­nej, który nie­chyb­nie za­bił­by pa­cjen­ta ra­zem z pa­so­ży­tem.

Se­lek­tyw­ne po­ra­że­nie

Moż­li­we jest, aby ca­ła ro­dzi­na po­zby­ła się pa­so­ży­ta w cią­gu 20 mi­nut (po trzy mi­nu­ty dla sze­ściu róż­nych czę­sto­tli­wo­ści). Przy­pad­ki cho­rych na no­wo­twór po­ka­za­ły, że usu­wa­jąc pa­so­ży­ta z orga­ni­zmu, da się jed­no­cze­śnie usu­nąć cha­rak­te­ry­stycz­ny dla ra­ka znacz­nik w po­sta­ci orto­fo­sfo­ty­ro­zy­ny. Pa­cjen­ci za­ra­że­ni wi­ru­sem HIV, których przy­pad­ki zo­sta­ły uzna­ne za nie­u­le­czal­ne, rów­nież po­zby­li się wi­ru­sa w cią­gu kil­ku go­dzin. Więk­szość pa­cjen­tów z do­kucz­li­wym bólem, u których udało mi się zi­den­ty­fi­ko­wać pa­so­ży­ta lub bak­te­rię i do­brać od­po­wie­dnią czę­sto­tliwość, od­czu­ła na­tych­mia­sto­wą ulgę. Moż­na to przy­jąć za do­wód na to, że ży­we orga­ni­zmy dys­po­nu­ją pew­nym ro­dza­jem ener­gii o wy­so­kim za­kre­sie czę­sto­tli­wo­ści.

Co wła­ści­wie dzia­ło się z drob­no­u­stro­ja­mi? Sko­ro mo­głam uśmier­cić coś tak du­że­go jak gli­sta czy przy­wra je­li­to­wa, to rów­nie do­brze moż­li­we by­ło za­bi­cie cze­goś więk­sze­go – pchły lub dżdżow­ni­cy, cze­goś, co moż­na zo­ba­czyć. Dzie­sięć mi­nut na czę­sto­tli­wo­ści bli­skiej gór­nej gra­ni­cy nada­wa­nia wy­da­wa­ło się wpro­wa­dzać drob­no­u­stro­je w stan uśpie­nia, lecz ich nie uśmier­ca­ło. Po tym za­bie­gu za­czę­łam spraw­dzać ich in­dy­wi­du­al­ne pa­sma czę­sto­tli­wo­ści. Dżdżow­ni­ce tra­ci­ły du­żą część pa­sma po obu krań­cach; pchły oka­za­ły się bar­dziej opor­ne – tra­ci­ły nie­wie­le za­kre­su, ale za to nie odzy­ski­wa­ły go na­wet po upły­wie ty­go­dni.

Czy trak­to­wa­nie ludz­kie­go orga­ni­zmu czę­sto­tli­wo­ścia­mi ra­dio­wy­mi w za­kre­sie cha­rak­te­ry­stycz­nym dla czło­wie­ka sta­no­wi­ło­by za­gro­że­nie? Praw­do­po­dob­nie tak, je­śli na­pię­cie prą­du by­ło­by wy­star­cza­ją­co wy­so­kie. Eks­pe­ry­men­ty w tym kie­run­ku nie są jed­nak ko­niecz­ne, po­nie­waż in­te­re­su­ją­ce nas za­kre­sy czę­sto­tli­wo­ści pa­so­ży­tów i czło­wie­ka nie po­kry­wa­ją się ze so­bą, a na­wet są od sie­bie od­da­lo­ne (zo­bacz ze­sta­wie­nie na s. 42).

Tak po­wsta­ła mo­ja elek­tro­nicz­na me­to­da zwal­cza­nia cho­rób. Wy­star­czy okre­ślić czę­sto­tli­wość re­zo­nan­so­wą bak­te­rii, wi­ru­sa lub pa­so­ży­ta ko­rzy­sta­jąc z pre­pa­ra­tu albo prób­ki mar­twe­go osob­ni­ka, na­stęp­nie po­trak­to­wać ży­we drob­no­u­stro­je obe­c­ne w orga­ni­zmie od­po­wie­dnią czę­sto­tli­wo­ścią, aby po kil­ku mi­nu­tach prze­sta­ły emi­to­wać wła­sne sy­gna­ły. Uszko­dzo­ne lub uśmier­co­ne, zo­sta­ną usu­nię­te przez bia­łe ciałka krwi.

Jest to dość nie­po­ko­ją­ce od­kry­cie. Mi­ni­ster­stwo obro­ny mo­gło­by wy­ko­rzy­stać je w ce­lu skon­stru­o­wa­nia urzą­dzeń wy­twa­rza­ją­cych wy­so­kie na­pię­cie do eli­mi­no­wa­nia wro­ga. Mo­im za­mia­rem jest jed­nak nie­sie­nie ulgi w cier­pie­niu. Po­za tym, ta­ka śmier­cio­no­śna broń mu­sia­ła­by dys­po­no­wać na­pię­ciem pio­ru­na (rzę­du mi­lio­nów wol­tów), aby ra­zić lu­dzi na od­le­głość. Praw­do­po­dob­nie spo­so­bem na ochro­nę przed za­bój­czy­mi czę­sto­tli­wo­ścia­mi by­ła­by osło­na w po­sta­ci cew­ki dła­wi­ka (uzwo­je­nia in­duk­to­ra), który wy­tłu­mia sy­gna­ły czę­sto­tli­wo­ści ra­dio­wej. Zwie­rzę­ta, które wy­ko­rzy­sty­wa­łam do eks­pe­ry­men­tów, umie­ra­ły po­wol­ną śmier­cią bez szan­sy wy­zdro­wie­nia, dla­te­go nie moż­na do­pu­ścić, aby urzą­dze­nie to zo­sta­ło w ten sam spo­sób uży­te na lu­dziach. Spo­łe­czeń­stwu jed­nak­że na­le­ży się in­for­ma­cja, że moż­na bez­piecz­nie po­zbyć się in­fek­cji i wy­le­czyć z chro­nicz­nych do­le­gli­wo­ści. Czyn­ni­ki in­wa­zyj­ne za­czę­ły dy­na­micz­nie wzra­stać z po­wo­du ob­ni­że­nia od­por­no­ści po­pu­la­cji w ostat­nich dzie­się­cio­le­ciach. Praw­do­po­dob­nie od­no­si się to do wszy­st­kich ga­tun­ków na na­szej pla­necie. Za­nie­czy­szcze­nie ca­łej bio­sfe­ry nie­u­stan­nie zwięk­sza się, a wraz z nim per­spek­ty­wa cierpienia na ze­spół na­by­te­go upo­śle­dze­nia od­por­no­ś­ci (AIDS) dla nas wszystkich.

⚠Na­le­ży pa­mię­tać, że głów­nym ce­lem nie jest eli­mi­na­cja ata­ku­ją­cych nas drob­no­u­stro­jów, lecz odzy­ska­nie zdro­wia i od­por­no­ści.

Przy­czy­ną cho­rób są nie tyl­ko pa­so­ży­ty, ale tak­że za­nie­czy­szcze­nie śro­do­wi­ska. Wybiór­cza elek­tro­te­ra­pia rzad­ko pro­wa­dzi do zu­peł­ne­go wy­zdro­wie­nia, po­nie­waż cho­rzy za­wsze ma­ją okre­ślo­ne na­wy­ki, które tak­że na­le­ży sko­ry­go­wać. Jak to uczynić? Za­miast na­by­wać co­raz bar­dziej zło­żo­ną, prze­twa­rza­ną żyw­ność i pro­duk­ty kon­sump­cyj­ne, trze­ba zwrócić się w stro­nę pro­sto­ty. Upro­szcze­nie na­wy­ków ży­wie­nio­wych i na­tu­ral­ny styl ży­cia są wa­run­ka­mi na­sze­go prze­trwa­nia. Czy Ralph Wal­do Emer­son prze­wi­dział to mówiąc: „Być pro­stym – zna­czy być wiel­kim”? A mo­że co­dzien­na elek­tro­te­ra­pia prze­ciw pa­so­ży­tom i za­raz­kom sta­nie się je­szcze jed­ną metodą, która uzdro­wi nas tyl­ko na ty­le, aby­śmy mo­gli da­lej pro­wa­dzić szko­dli­wy tryb ży­cia?

Bio­ra­dia­cja

Wie­my już, że każ­da ży­wa isto­ta za­zna­cza swo­ją obe­cność wy­sy­ła­niem sy­gna­łów – podob­nie jak sta­cja ra­dio­wa, słoń­ce lub gwia­zdy. Zja­wi­sko to na­zwa­łam bio­ra­dia­cją.

Moż­li­we, że jest to ta sa­ma ener­gia, którą azja­tyc­ka me­dy­cy­na okre­śla mia­nem chi. Mo­że jest to ener­gia bie­gną­ca wzdłuż meridianów**, od­kry­ta wie­ki te­mu przez azja­tyc­kich le­ka­rzy. Mo­że cho­dzi o ener­gię, którą po­tra­fią ujarz­mić du­cho­wi uzdra­wia­cze i mi­strzo­wie re­li­gij­ni, a mo­że o jej for­mę po­strze­ga­ną przez me­dium, for­mę, która wy­wo­łu­je zja­wi­ska okul­ty­stycz­ne. A mo­że też nie ma ona nic wspól­ne­go z żad­ną z wy­mie­nio­nych ener­gii.

** Kanały energetyczne ciała (przyp. red.).

Co cie­ka­we, zwy­kli lu­dzie od­kry­li ta­ką ener­gię znacz­nie wcze­śniej niż świat na­u­ki. Oso­by ko­rzy­sta­ją­ce z ki­ne­zjo­te­ra­pii, wa­ha­deł­ka, różdż­kar­stwa i wie­lu in­nych form „ta­je­mni­czej ener­gii”, bez wąt­pie­nia opa­no­wa­ły część wie­dzy na te­mat bio­ra­dia­cji. Jej od­kry­cie za­wdzię­cza­my in­te­li­gen­cji i otwar­to­ści umy­słu pro­stych lu­dzi, po­mi­mo że sto­ją oni w opo­zy­cji do współ­cze­snych na­u­kow­ców.

Po­nad sto lat te­mu eu­ro­pej­scy na­u­kow­cy za­pro­po­no­wa­li kon­cep­cję ist­nie­nia „siły ży­cio­wej” zwa­nej élan vi­tal. Zo­sta­li wy­klę­ci przez ów­cze­sne ko­ła na­u­ko­we i stra­cili po­sa­dy. Mło­dych na­u­kow­ców (łącz­nie ze mną) sy­ste­ma­tycz­nie uczo­no odrzu­cać takie idee. Co praw­da, mówio­no nam rów­nież, że rze­tel­ny ba­dacz nie kie­ru­je się emo­cja­mi, nie lek­ce­wa­ży no­wych kon­cep­cji, po­sia­da cał­ko­wi­cie otwar­ty umysł i nie ne­gu­je żad­ne­go po­glą­du, nim nie wy­ka­że je­go myl­no­ści. Mło­dzień­czość lat stu­denc­kich ła­two pod­da­je się wszel­kim uprze­dze­niom, a po­trze­ba ak­cep­ta­cji jest tak wiel­ka, że trze­ba podej­mo­wać szcze­gól­ne wy­sił­ki, by na­u­czyć się neu­tral­no­ści, bądź przy­naj­mniej odróż­nia­nia emo­cji od fak­tów. Gdzie się podzia­ły mo­je pod­sta­wo­we za­sa­dy? Istot­nie, in­spi­ro­wa­ło mnie „po­szu­ki­wa­nie praw­dy”, lecz nie­chyb­nie zo­sta­łam spro­wa­dzo­na na dro­gę „po­szu­ki­wa­nia ak­cep­ta­cji”.

Nie znam na­tu­ry bio­ra­dia­cji, tyl­ko jej czę­sto­tli­wość, która zo­sta­ła okre­ślo­na i wy­chwy­co­na w spo­sób umoż­li­wia­ją­cy po­mia­ry. Jej za­kres (1 520 000-9 460 000 Hz) le­ży w pa­śmie emi­sji nadaj­ni­ków ra­dio­wych***.

*** Stacje AM nadają na częstotliwościach od 540 000 do 1 600 000 Hz (nieznacznie nachodzą na dolną granicę ludzkiego pasma). Zakres FM obejmuje pasmo od 88 do 108 MHz i leży poza zakresem pasma ludzkiego.

Każ­dy, kto zaj­mo­wał się czę­sto­tli­wo­ścia­mi ra­dio­wy­mi, zna ich za­dzi­wia­ją­ce za­cho­wa­nie: nie po­trze­bu­ją za­mknię­te­go ob­wo­du, aby się prze­mie­szczać. Obiek­ty i cia­ła po­tra­fią je „wy­ła­pać” spo­za ob­wo­du. Tak nie­zwy­kłe wła­ści­wo­ści są efek­tem in­duk­cyj­nych i po­jem­no­ścio­wych cech obiek­tów, włą­cza­jąc w to nas sa­mych.

Za­ppo­wa­nie drob­no­u­stro­jów

Ter­mi­nem za­ppo­wa­nie (zap – z ang. slang. „za­a­ta­ko­wać, za­bić, zni­szczyć” – przyp. red.)okre­ślam pod­da­wa­nie za­raz­ków dzia­ła­niu prą­du elek­trycz­ne­go o okre­ślo­nej czę­sto­tli­wo­ści. Do te­go za­bie­gu wy­ko­rzy­sty­wa­łam przez la­ta fa­brycz­ny ge­ne­ra­tor.

Naj­pierw spo­rzą­dzi­łam li­stę czę­sto­tli­wo­ści dla więk­szo­ści bak­te­rii i wi­ru­sów w swo­jej ko­lek­cji (po­nad 80, patrz s. 423). Na­stęp­nie te­sto­wa­łam pa­cjen­ta na ich obe­cność w nadziei, że nie był za­in­fe­ko­wa­ny szcze­pem, które­go prób­ki nie mia­łam. Na­wet u osób ze zwy­kłym ka­ta­rem stwier­dzi­łam kil­ka­na­ście odmian (nie tyl­ko ade­no­wi­ru­sy). Ko­lej­ną czyn­no­ścią by­ło do­stro­je­nie ge­ne­ra­to­ra do kil­ku­na­stu czę­sto­tli­wo­ści – po 3 mi­nu­ty dla każ­dej. Ca­ły pro­ces obej­mu­ją­cy te­sto­wa­nie i za­bieg zaj­mo­wał oko­ło 2 go­dzin. W wie­lu przy­pad­kach na­stę­po­wa­ła na­tych­mia­sto­wa, ale czę­sto tyl­ko do­raź­na po­pra­wa. Na tym eta­pie nie wie­dzia­łam jed­nak, że wi­rus mógł za­in­fe­ko­wać więk­sze­go pa­so­ży­ta, ta­kie­go jak oble­niec. Do chwi­li zli­kwi­do­wa­nia ro­ba­ka ra­zem z wi­ru­sem in­fek­cja po­ja­wia­ła się po­now­nie.

W 1993 r. mój syn Ge­of­frey przy­łą­czył się do mo­ich ba­dań i ra­zem spróbo­wa­li­śmy in­ne­go podej­ścia. Za­pro­jek­to­wał i za­pro­gra­mo­wał kom­pu­te­ro­wo ste­ro­wa­ny ge­ne­ra­tor, który au­to­ma­tycz­nie po­kry­wał wszy­st­kie czę­sto­tli­wo­ści wy­sy­ła­ne przez ro­ba­ki, wi­ru­sy i bak­te­rie w pa­śmie od 290 000 do 470 000 Hz. Wy­star­cza­ły 3 mi­nu­ty na każ­de 1000 Hz pa­sma. Przy­no­si­ło to lep­sze efek­ty, lecz wy­ma­ga­ło po­świę­ce­nia 10 go­dzin na pod­da­nie się za­bie­go­wi za­ppo­wa­nia.

Re­zul­ta­ty cią­gle nie by­ły za­do­wa­la­ją­ce. Moż­na by­ło zła­go­dzić ob­ja­wy ar­tre­ty­zmu, prze­zię­bie­nia, bólu ga­łek ocznych, lecz nie uzy­ski­wa­ło się cał­ko­wi­tej po­pra­wy z dnia na dzień. Po mie­sią­cach za­ob­ser­wo­wa­łam, że mi­kro­or­ga­ni­zmy pro­mie­nio­wa­ły rów­nież w za­kre­sie 170 000-690 000 Hz. Wy­glą­da­ło na to, że mój wy­kaz próbek był nie­kom­plet­ny. Po­kry­cie szer­sze­go za­kre­su pa­sma, przy po­świę­ce­niu 3 mi­nut na każde 1000 Hz, za­ję­ło­by 26 go­dzin. Gra by­ła war­ta świecz­ki, je­śli me­to­da skut­ko­wa­ła­by, ale na tym eta­pie za­ppo­wa­nie nie da­wa­ło 100% efek­tyw­no­ści z po­wo­dów, które do­piero mia­ły zo­stać wy­ja­śnio­ne.

W ro­ku 1994 syn zbu­do­wał podręcz­ny, pre­cy­zyj­ny ge­ne­ra­tor czę­sto­tli­wo­ści z za­si­la­niem ba­te­ryj­nym, aby przy ni­skich ko­sztach in­we­sty­cji dać każ­de­mu moż­li­wość zli­kwi­do­wa­nia np. przy­wry je­li­to­wej na 434 000 Hz. Kie­dy prze­te­sto­wa­łam urzą­dze­nie na jed­nej z wła­snych bak­te­rii, oka­za­ło się że trzy in­ne szcze­py pro­mie­niu­ją­ce na zu­peł­nie in­nych czę­sto­tli­wo­ściach rów­nież wy­gi­nę­ły! Nig­dy wcze­śniej nie za­ob­ser­wo­wa­łam ta­kiej sy­tu­a­cji. Gdy do­ko­na­łam te­stu na in­nych pa­cjen­tach, wszy­st­kie szcze­py bak­te­rii uda­ło się usu­nąć, mi­mo że by­ły ich dzie­siąt­ki!

Dal­sze ba­da­nia do­wio­dły, że efekt nie po­le­gał na wy­jąt­ko­wej kon­struk­cji przy­rzą­du, ani też na szcze­gól­nym kształ­cie ge­ne­ro­wa­nych sy­gna­łów. Po­wo­dem by­ło za­si­la­nie ba­te­ryj­ne!

⚠Każ­dy sy­gnał prze­su­nię­ty do­dat­nio, nie­sy­me­trycz­nie wzglę­dem po­la­ry­za­cji za­si­la­nia, za­bi­ja wszy­st­kie bak­te­rie, wi­ru­sy i pa­so­ży­ty jed­no­cze­śnie. Wa­run­kiem jest do­bra­nie od­po­wie­dnie­go na­pię­cia (5-10 wol­tów), cza­su trwa­nia (7 mi­nut) i czę­sto­tli­wo­ści (10-500 000 Hz).

Przed tym od­kry­ciem usta­wia­łam sy­gnał wyj­ścio­wy fa­brycz­ne­go ge­ne­ra­to­ra sy­me­trycz­nie, aby oscy­lo­wał mię­dzy plu­sem a mi­nu­sem za­si­la­nia. Te­raz spróbo­wa­łam usta­wić oscy­la­cje sy­gna­łu mię­dzy plu­sem a ze­rem (prze­su­nię­cie w stro­nę plu­sa – sy­gnał nie­sy­me­trycz­ny wzglę­dem za­si­la­nia). Da­ło to ten sam efekt, jak ge­ne­ra­tor na ba­te­rie zmon­to­wa­ny przez mo­je­go sy­na.

⚠Naj­lep­szym spo­so­bem na szyb­kie po­zby­cie się za­raz­ków jest ge­ne­ro­wa­nie często­tli­wo­ści o nie­sy­me­trycz­nej, do­dat­niej po­la­ry­za­cji, ale jed­no­ra­zo­wy za­bieg nie wy­star­czy.

Trzy za­bie­gi po­zwa­la­ją po­zbyć się wszy­st­kich in­tru­zów. Dla­cze­go trzy? Pierw­szy za­pping za­bi­ja wi­ru­sy, bak­te­rie i pa­so­ży­ty, ale po kil­ku mi­nu­tach po­ja­wia­ją się inne. Wnio­sku­ję, że zo­sta­ją uwol­nio­ne z mar­twych ro­ba­ków, które wcze­śniej za­in­fe­ko­wa­ły. Dru­gi za­pping ni­szczy uwol­nio­ne wi­ru­sy i bak­te­rie, lecz wkrót­ce część wi­ru­sów mno­ży się po­now­nie. Wi­docz­nie mu­sia­ły za­ra­zić re­sztę po­zo­sta­łych bak­te­rii. Po trze­cim za­ppin­gu nig­dy nie znaj­du­ję wi­ru­sów, bak­te­rii ani pa­so­ży­tów – na­wet po kil­ku go­dzi­nach.

Dla­cze­go wi­rus re­zy­du­ją­cy we­wnątrz ro­ba­ka nie gi­nie pod­czas pierw­sze­go za­bie­gu? Praw­do­po­dob­nie dla­te­go, że prą­dy wy­so­kiej czę­sto­tli­wo­ści wę­dru­ją po po­wierzch­ni ciał (jest to tzw. efekt na­skór­ko­wy – przyp. red.) – cia­ło pa­so­ży­ta ekra­no­wa­ło je­go wnę­trze. Oto dla­cze­go dłu­gie go­dzi­ny pra­cy z ge­ne­ra­to­rem da­wa­ły tyl­ko czę­ścio­wą i do­ra­źną po­pra­wę – za­bieg był wy­ko­ny­wa­ny raz, a nie trzy ra­zy. To wy­ja­śnia rów­nież, dla­cze­go jed­no­krot­na se­sja z ge­ne­ra­to­rem lub za­ppe­rem czę­sto wy­wo­łu­je ob­ja­wy prze­zię­bie­nia!

⚠Za­pping nie dzia­ła na orga­ni­zmy osło­nię­te,które mo­gą się znaj­do­wać na przy­kład w żo­łąd­ku lub je­li­tach. Prąd bie­gnie po ścia­nie żo­łąd­ka lub je­lit nie pe­ne­tru­jąc ich wnę­trza.

Za­pping nie jest więc do­sko­na­łym roz­wią­za­niem, jed­nak mo­że przy­nieść po­waż­ną ulgę, war­tą te­go, aby ku­pić lub skon­stru­o­wać od­po­wie­dnie urzą­dze­nie – czy­li za­pper. Czę­ści ko­sztu­ją oko­ło 100 zło­tych (25$); sche­mat za­mie­szczo­ny zo­stał w na­stęp­nym roz­dzia­le.

Wid­mo bio­ra­dia­cji

Ca­ła ma­te­ria oży­wio­na emi­tu­je cha­rak­te­ry­stycz­ne za­kre­sy (pa­sma) czę­sto­tli­wości. Ogól­nie – im pry­mi­tyw­niej­szy orga­nizm, tym węż­sze jest je­go pa­smo emi­sji. Orga­ni­zmy wy­ższe ce­chu­je szer­sze pa­smo przy więk­szych czę­sto­tli­wo­ściach.

Ryc. 1. Wybrane zakresy częstotliwości niektórych zwierząt oraz człowieka

Zakres pasma człowieka zawiera się między 1520 kHz a 9460 kHz, dla patogenów (pleśni, wirusów, bakterii, robaków, roztoczy) – między 77 a 900 kHz. Na szczęście, możemy przeprowadzać elektroterapię na niższych pasmach bez szkodliwego wpływu na organizm ludzki.

Ryc. 2. Wybrane pasma robaków i zarazków

Za­a­pli­ko­wa­nie zmien­ne­go na­pię­cia elek­trycz­ne­go o czę­sto­tli­wo­ści w za­kre­sie pa­sma da­ne­go orga­ni­zmu uszka­dza je­go struk­tu­rę. Ma­łe orga­ni­zmy z wą­skim pa­smem moż­na ła­two wy­e­li­mi­no­wać (3 mi­nu­ty na­pię­ciem 5 wol­tów). Sy­gnał prze­su­nię­ty do­dat­nio, nie­sy­me­trycz­nie wzglę­dem po­la­ry­za­cji za­si­la­nia za­bi­ja ca­łą ga­mę drob­no­u­stro­jów (wi­ru­sów, za­raz­ków, pa­so­ży­tów) w prze­cią­gu 7 mi­nut.

3. Bu­do­wa za­ppe­ra

Moż­li­wość po­zby­cia się bak­te­rii oraz in­nych in­tru­zów za po­mo­cą prą­du elek­trycz­ne­go sta­je się re­al­na przy za­ło­że­niu, że prze­pro­wa­dzisz trzy sied­mio­mi­nu­to­we se­sje. Nie po­trze­ba wy­bie­rać po­szcze­gól­nych czę­sto­tli­wo­ści lub prze­stra­jać pa­sma co je­den ki­lo­herc za każ­dym ra­zem. Nie waż­ne, ja­ką czę­sto­tli­wość się usta­wi (w gra­ni­cach roz­sąd­ku) – w cią­gu 7 mi­nut wy­gi­ną wszy­st­kie drob­no­u­stro­je: mo­ty­li­ce, obleń­ce, roz­to­cze, bak­te­rie, wi­ru­sy i grzy­by, na­wet przy na­pię­ciu 5 wol­tów. Jak to dzia­ła?

Przy­pu­szczam, że plu­so­we na­pię­cie, przy­ło­żo­ne w ja­kim­kol­wiek punk­cie cia­ła, wpły­wa na obiek­ty o ujem­nym ła­dun­ku – na przy­kład bak­te­rie. Za­pew­ne na­pię­cie ba­te­rii przy­cią­ga je, od­su­wa­jąc z miej­sca lo­ka­cji w wej­ściach ko­mór­ko­wych (zwa­nych ka­na­ła­mi kon­duk­tan­cji). Wej­ścia te mo­gą być rów­nież na­ła­do­wa­ne uje­mnie. Czy na­pię­cie dzia­ła na ko­mór­kę tak, że po­zby­wa się ona przy­cze­pio­nej bak­te­rii? Jak za­cho­wu­je się do­dat­nie na­pię­cie, gdy za­bi­ja tak du­że­go pa­so­ży­ta jak przy­wrę? Py­ta­nia te po­zo­sta­ną na ra­zie bez od­po­wie­dzi.

In­ną fa­scy­nu­ją­cą moż­li­wość da­je fakt, że do­dat­ni, zmien­ny po­ten­cjał za­bu­rza prze­pływ elek­tro­nów w pew­nych klu­czo­wych cy­klach me­ta­bo­licz­nych al­bo też usztyw­nia czą­st­ki ATP (ade­no­zy­no­trój­fo­sfo­ra­nu), blo­ku­jąc jej podział. Roz­wa­ża­ne tu kwe­stie bio­lo­gicz­ne mo­gły­by zo­stać wy­ja­śnio­ne po­przez la­bo­ra­to­ryj­ne zba­da­nie wpły­wu czę­sto­tli­wo­ści o do­dat­nim po­ten­cja­le na drob­no­u­stro­je cho­ro­bo­twór­cze.

Naj­waż­niej­szą kwe­stią jest upew­nie­nie się, czy za­bieg ta­ki nie ma szko­dli­we­go od­dzia­ły­wa­nia na orga­nizm ludz­ki. Nie za­ob­ser­wo­wa­łam żad­ne­go wpły­wu na ciś­nienie krwi, przy­tom­ność umy­słu, tem­pe­ra­tu­rę cia­ła. Za­bie­gi nig­dy nie po­wo­do­wa­ły bólu, a wręcz prze­ciw­nie – ból czę­sto usta­wał. Nie do­wo­dzi to jed­nak cał­ko­wi­te­go bez­pie­czeń­stwa – na­wet mi­mo fak­tu, że na­pię­cie po­cho­dzi z ma­łej, nie­gro­źnej 9-wol­to­wej ba­te­ryj­ki. Na­le­ży do­kła­dnie zba­dać w tych wa­run­kach pro­ce­sy podzia­łu czer­wo­nych cia­łek, agre­ga­cji pły­tek krwi i in­ne funk­cje bio­lo­gicz­ne, które po­wią­za­ne są z po­wierzch­nio­wy­mi ła­dun­ka­mi elek­trycz­ny­mi błon ko­mór­ko­wych. Tymcza­sem ma­my wy­mier­ne ko­rzy­ści z elek­tro­te­ra­pii, a wy­ma­ga­ny krót­ki czas eks­pozycji ­zapew­nia nam bez­pie­czeń­stwo. Wi­ru­sy i bak­te­rie zni­ka­ją w 3 mi­nu­ty, pa­so­ży­ty (ta­siem­ce, obleń­ce, mo­ty­li­ce) w 5, a roz­to­cza w 7 mi­nut. Nie ma po­trze­by prze­kra­cza­nia tych cza­sów, cho­ciaż nie za­ob­ser­wo­wa­no szko­dli­we­go dzia­ła­nia przy dłuż­szych se­sjach.

Po pierw­szym 7-mi­nu­to­wym za­bie­gu wy­ma­ga­na jest prze­rwa, trwa­ją­ca od 20 do 30 mi­nut. W tym cza­sie bak­te­rie i wi­ru­sy uwal­nia­ją się z gi­ną­cych ro­ba­ków i ata­kują ca­ły orga­nizm.

Po­now­na 7-mi­nu­to­wa se­sja ma na ce­lu usu­nię­cie no­wo wy­pu­szczo­nych in­tru­zów; je­śli się ją po­mi­nie, mo­że wy­stą­pić ka­tar, ból gar­dła lub in­ne ob­ja­wy in­fek­cji. I zno­wu – z gi­ną­cych bak­te­rii uwal­nia­ją się ko­lej­ne wi­ru­sy, które są eli­mi­no­wa­ne pod­czas trze­ciej se­sji.

⚠Ko­bie­ty w cią­ży oraz oso­by z roz­ru­szni­kiem ser­ca nie po­win­ny pod­da­wać się za­ppin­go­wi. Nie prze­a­na­li­zo­wa­no je­szcze moż­li­wo­ści po­ja­wie­nia się nie­po­żą­da­nych skut­ków w tych sy­tu­a­cjach. Nie prze­pro­wa­dzaj eks­pe­ry­men­tów na so­bie. Pod­da­no już za­bie­go­wi elek­tro­te­ra­pii ośmio­mie­sięcz­ne nie­mow­lę­ta i nie wy­ka­za­no za­u­wa­żal­nych ne­ga­tyw­nych efek­tów za­ppin­gu. W podob­nych przy­pad­kach na­le­ży roz­wa­żyć po­ten­cjal­ne ko­rzy­ści wo­bec nie­zna­ne­go ry­zy­ka.

Prąd za­ppe­ra nie wni­ka głę­bo­ko w gał­kę oczną, wnę­trze lub za­war­tość je­lit. Nie się­ga w głąb ka­mie­ni żół­cio­wych czy ko­mórek, za­in­fe­ko­wa­nych wi­ru­sem opry­sz­czki (Her­pes) lub droż­dża­kiem (Can­di­da), ale pod­da­wa­nie się za­bie­go­wi za­ppin­gu 3 ra­zy dzien­nie przez ty­dzień lub dłu­żej mo­że zmniej­szyć li­czeb­ność tych po­pu­la­cji, nie­kie­dy na­wet do ze­ra.

Eli­mi­na­cja uwol­nio­nych za­raz­ków

Ka­mie­nie żół­cio­we mo­gą do­sko­na­le chro­nić pa­so­ży­ty przed dzia­ła­niem za­ppin­gu, jed­nak za­po­biec te­mu mo­że oczy­szcze­nie wą­tro­by (s. 417).

Mi­mo że wnę­trze je­lit za­zwy­czaj nie pod­da­je się dzia­ła­niu prą­dów o wy­so­kiej czę­sto­tli­wo­ści, co jest przy­czy­ną prze­trwa­nia bak­te­rii je­li­to­wych z ro­dza­ju pa­łecz­ki okręż­ni­cy (Esche­ri­chia co­li), Shi­gel­la i sta­diów roz­wo­jo­wych ro­ba­ków, cza­sa­mi uda­je się je pra­wie cał­ko­wi­cie usu­nąć za­ppe­rem. Re­zul­ta­tem jest zna­czą­ce na­si­le­nie ru­chów jeli­to­wych. Po­zo­sta­łą re­sztę bak­te­rii i pa­so­ży­tów na­le­ży zni­szczyć jed­ną daw­ką (2 łyż­ki sto­ło­we) na­lew­ki z łu­pi­ny orze­cha czar­ne­go (patrz s. 409, 411).

Wspo­mnia­ne me­to­dy nie po­zwa­la­ją odróż­nić bak­te­rii po­ży­tecz­nych od szko­dli­wych. Moż­na jed­nak przy­jąć, iż po­ży­tecz­ne bak­te­rie sta­ją się szko­dli­we, je­śli przedo­sta­ną się po­za ścia­nę je­li­ta. Tak więc, ofia­rą za­ppin­gu pa­da­ją w więk­szo­ści szko­dli­we drob­no­u­stro­je. Waż­ne jest, że je­li­ta za­czy­na­ją po­praw­nie pra­co­wać po kil­ku dniach, po­nie­waż eli­mi­na­cja za­raz­ków in­wa­zyj­nych przy­no­si ko­rzy­ści po­ży­tecz­nym bak­te­riom. Do wy­rów­na­nia flo­ry bak­te­ryj­nej je­lit szcze­gól­nie za­le­ca­ne są jo­gurt i ma­ślan­ka do­mo­we­go wy­ro­bu (patrz Re­cep­tu­ry). Sto­so­wa­nie pro­duk­tów ku­pio­nych nie jest zbyt roz­sąd­ne, po­nie­waż ry­zy­ku­je­my po­wtór­ny roz­wój pa­so­ży­tów w mo­men­cie, kie­dy kon­dy­cja orga­ni­zmu po­wra­ca do nor­my. Sko­ro już zde­cy­du­je­my się za­żyć bak­te­rie Aci­do­phi­lus do za­sie­dle­nia flo­ry je­li­to­wej, do­brze jest prze­te­sto­wać się naj­pierw na pa­so­ży­ty z ro­dza­ju Eu­ry­tre­ma.

Na­głe wy­e­li­mi­no­wa­nie z orga­ni­zmu du­żej ilo­ści drob­no­u­stro­jów mo­że wy­wo­łać uczu­cie wy­czer­pa­nia, lecz nie po­wo­du­je istot­nych efek­tów ubocz­nych. Uwa­żam, że jest to za­słu­gą dru­gie­go i trze­cie­go za­bie­gu usu­wa­ją­cych wi­ru­sy i bak­te­rie, które w prze­ciw­nym ra­zie zna­la­zły­by ide­al­ną po­żyw­kę w mar­twej ma­te­rii.

Do zbu­do­wa­nia za­ppe­ra we wła­snym za­kre­sie przy­dat­ne bę­dą na­stę­pu­ją­ce ele­men­ty, do­stęp­ne, mię­dzy in­ny­mi, w skle­pach z czę­ścia­mi elek­tro­nicz­ny­mi:

pu­deł­ko po bu­tachba­te­ria 9-wol­to­waza­ci­ski ba­te­ryj­newy­łącz­nik mi­nia­tu­ro­wyopor­nik – 1 kΩopor­nik – 3,9 kΩdio­da świe­cą­ca LED (czer­wo­na)kon­den­sa­tor 0,0047 µF (47 pF)kon­den­sa­tor 0,01 µF (10 nF) układ sca­lo­ny se­rii 555 (ti­mer)pod­staw­ka pod układ sca­lo­ny (8 koń­cówek)mi­nia­tu­ro­we za­ci­ski „kro­ko­dyl­ki” z prze­wo­da­mi (6 sztuk)mi­nia­tu­ro­we za­ci­ski te­sto­we – tak zwa­ne „dżam­pe­ry” (4 sztu­ki)2 wkrę­ty (śr. 4 mm), 4 na­kręt­ki i 4 pod­kład­ki2 tu­lej­ki mie­dzia­ne (śr. ok. 10 mm, dł. 6 cm)na­rzę­dzia: ostry nóż, igła, wą­skie szczyp­ce.

Wska­zów­ki dla la­i­ków: nie zra­żaj­cie się ob­cym słow­nic­twem. Dio­da świe­cą­ca to ro­dzaj mi­nia­tu­ro­wej ża­rówecz­ki, a za­ci­ski kro­ko­dyl­ko­we to po pro­stu ro­dzaj kli­psów. Ja­ko na­rzę­dzie ząb­ko­wa­ny nóż ku­chen­ny spraw­dza się naj­le­piej, podob­nie jak agra­fka. Na­le­ży prze­ćwi­czyć po­słu­gi­wa­nie się za­ci­ska­mi te­sto­wy­mi – je­śli ich koń­ców­ki są w kształ­cie li­te­ry L, trze­ba zgiąć je szczyp­ca­mi w kształt U, że­by je le­piej uchwy­cić. Ukła­dy sca­lo­ne i pod­staw­ki są bar­dzo de­li­kat­ne, więc le­piej za­ku­pić kil­ka sztuk na za­pas.

Ryc. 3. Sche­mat bu­do­wy za­ppe­ra

Mo­żesz zle­cić za­da­nie zna­jo­me­mu elek­tro­ni­ko­wi al­bo wy­ko­nać je sa­mo­dziel­nie ko­rzy­sta­jąc z po­niż­szych in­struk­cji. Opi­sa­ny spo­sób nie wy­ma­ga uży­cia lu­tow­ni­cy.

Mon­taż za­ppe­ra

Ja­ko pod­sta­wa mon­ta­żu ele­men­tów po­słu­ży po­kry­wa pu­deł­ka po bu­tach. Spód pu­deł­ka zo­sta­nie wy­ko­rzy­sta­ny później.Prze­kłuj dwa otwo­ry na brze­gach po­kry­wy. Po­większ je ołów­kiem lub dłu­go­pi­sem tak, aby mo­gły przez nie przejść śru­by. Wsuń śru­by do po­ło­wy ich dłu­go­ści, że­by na­kręt­ki wraz z pod­kład­ka­mi utrzy­ma­ły je z obu stron. Do­kręć na­kręt­ki. Oznacz je­dną śrubę po obu stro­nach po­kry­wy ja­ko „ma­sa” (mi­nus za­si­la­nia).Te­raz ko­lej na wło­że­nie ukła­du (MC 1455) do pod­staw­ki. Nóż­ki (pi­ny) ukła­dów sca­lo­nych są nu­me­ro­wa­ne; okre­śle­nie wła­ści­wej ko­lej­no­ści nóżek uła­twia znak w po­sta­ci wy­cię­cia lub wy­żło­bie­nia na wierzch­niej stro­nie ukła­du – nóż­ka numer 1 jest po le­wej stro­nie zna­ku. Jest to istot­ne, aby nie wło­żyć ukła­du „do góry no­ga­mi”, co mo­że uszko­dzić cen­ny kom­po­nent. Dla uła­twie­nia mon­ta­żu, lep­sze pod­staw­ki ma­ją wy­tło­czo­ne nu­me­ry nóżek. Po do­pa­so­wa­niu nóżek ukła­du do otwo­rów w pod­staw­ce, do­ci­śnij de­li­kat­nie układ do pod­staw­ki, aż po­czu­jesz za­skok. Oznacz po ko­lei koń­ców­ki od 1 do 8 od góry do do­łu po obu stro­nach ko­st­ki ukła­du – nóż­ka 4 na­prze­ciw nóż­ki 5, nóż­ka nr 8 na­prze­ciw nóż­ki 1. Prze­bij czte­ry pa­ry otwo­rów (o roz­sta­wie ok. 1 cm ) pod opor­ni­ki i kon­den­sa­to­ry, bar­dzo bli­sko nóżek 5, 6, 7 i 8 – wy­pro­wa­dze­nia z jed­nej stro­ny ele­men­tów mo­gą wcho­dzić w ten sam otwór od­po­wie­dnich nóżek ukła­du sca­lo­ne­go. Naj­pro­ściej jest skrę­cić ze so­bą za po­mo­cą szczy­piec koń­­ców­ki ele­men­tów i nó­żek ukła­du, któ­re się ma­ją po­łą­czyć (od spodu). Na­le­ży tak po­stą­pić z kon­den­sa­to­rem 10 nF, 47 pF, opor­ni­kiem 3,9 kΩ i 1 kΩ, łą­cząc je od­po­wie­dnio z nu­me­ra­mi 5, 6, 7 i 8 nóżek ukła­du.Prze­kłuj dwa otwo­ry (roz­staw ok. 1,5 cm) w są­siedz­twie nóż­ki 3 dla dru­gie­go oporni­ka 1 kΩ, w kie­run­ku śruby uziemienia. To sa­mo zrób z opor­­­­ni­­kiem 3,9 kΩ w kie­run­ku pio­no­wym. Wszy­st­kie trzy koń­­­­­­­ców­ki ele­men­tów (nóż­ka 3, 1 kΩ i 3,9 kΩ) mo­gą mieć wspól­ny otwór. Po­zo­sta­łe wy­pro­wa­dze­nia na­le­ży od­po­wie­dnio ozna­czyć.Obok wol­ne­go wy­pro­wa­dze­nia opor­ni­ka 3,9 kΩ prze­bij dwa otwo­ry dla dio­dy LED (ich od­le­głość od sie­bie za­le­ży od wiel­ko­ści dio­dy). Zwróć uwa­gę, że dio­dy ma­ją wy­pro­wa­dze­nia plu­sa i mi­nu­sa. Dłuż­sza koń­ców­ka jest ano­dą (plus). Włóż pra­wi­dło­wo diodę (plus od stro­ny otwo­ru opor­ni­ka), za­gnij koń­ców­ki i oznacz je od spodu po­krywy.U góry po­kry­wy wy­ko­naj otwór na wy­łącz­nik. W ra­zie po­trze­by po­większ średnicę, by je­go wy­pro­wa­dze­nia prze­szły swo­bo­dnie przez tek­tu­rę. Je­śli śruby ma­ją nakręt­ki, od­kręć je przed mon­ta­żem, do­pa­suj otwór, i za­mo­cuj wy­łącz­nik na­kręt­ka­mi. Wy­ko­naj dwa otwo­ry na prze­wo­dy bie­gną­ce z za­ci­sków ba­te­rii i prze­ni­cuj je na wierzch­nią stro­nę po­kry­wy; przy­mo­cuj ba­te­rię ta­śmą kle­ją­cą.

Jak to wszy­st­ko po­łą­czyć

Zrób dziur­ki w ro­gach po­kry­wy i na­tnij ro­gi w kie­run­ku dziu­rek; przy­trzy­ma­ją one nadmiar prze­wo­dów po po­łą­cze­niu za­ci­ska­mi. Po wy­ko­na­niu po­łą­czeń, de­li­kat­nie ode­gnij nadmiar dru­tu.

Skręć ze so­bą wol­ne koń­ce obu kon­den­sa­to­rów (0,01 i 0,0047) i po­łącz je z śrubą uzie­mienia (ma­są) za po­mo­cą za­ci­sków mo­tyl­ko­wych (je­śli to moż­li­we, le­piej te i na­stęp­ne po­łą­cze­nia wy­ko­nać lu­tow­ni­cą).Za­gnij po­łą­czo­ne już ze so­bą koń­ców­ki 2 i 6 w li­te­rę L i za­ci­śnij „mo­tyl­kiem”, dru­gi ko­niec prze­wo­du za­ci­śnij na wol­nym koń­cu opor­ni­ka 3,9 kΩ (przy koń­ców­ce 7 ukła­du sca­lo­ne­go).Po­łącz za po­mo­cą „mo­tyl­ka” koń­ców­kę 7 ukła­du z wol­nym koń­cem opor­ni­ka 1 k po­łą­czo­ne­go z koń­ców­ką 8.Ko­rzy­sta­jąc z za­ci­sków mi­nia­tu­ro­wych, po­łącz koń­ców­kę 8 z jed­nym bie­gu­nem wy­łącz­ni­ka, i koń­ców­kę 4 z tym sa­mym bie­gu­nem. Sprawdź pew­ność po­łą­cze­nia. Po­łącz „mo­tyl­kiem” wol­ny ko­niec dru­gie­go opor­ni­ka 1 k (przy koń­ców­ce 3) z plu­so­wą śrubą za­si­la­nia.Owiń wol­ny ko­niec opor­ni­ka 3,9 kΩ plu­so­we­go wy­pro­wa­dze­nia dio­dy LED. Dru­gie wy­pro­wa­dze­nie po­łącz „mo­tyl­kiem” z ma­są.To sa­mo zrób z koń­ców­ką 1 ukła­du sca­lo­ne­go – podłącz ją do śruby masy.Je­den ko­niec prze­wo­du za­ciś­­nij „mo­tyl­kiem” od ze­w­nątrz na jed­nej ze śrub. Dru­gi ko­niec prze­wo­du po­łącz z uchwy­tem (rur­ką mie­dzia­ną). Dru­gi uchwyt po­łącz z dru­gą śrubą. Po­łącz za­ci­ska­mi mi­nus ba­te­rii ze śrubą uzie­mie­nia (ma­sy) czar­nym prze­wodem.Podłącz plus ba­te­rii do wol­nej koń­ców­ki wy­łącz­ni­ka (czer­wo­ny prze­wód) za po­mo­cą mi­nia­tu­ro­we­go za­ci­sku. Je­śli dio­da się świe­ci, wy­łącz­nik jest włą­czo­ny – je­śli nie, pstryk­nij go i zo­bacz, czy dio­da się za­pa­li. Je­że­li dio­da nie re­a­gu­je w obu po­zy­cjach wy­łącz­ni­ka, je­szcze raz sprawdź do­kła­dnie wszy­st­kie po­łą­cze­nia i upew­nij się, że ba­te­ria nie jest zu­ży­ta.Za­łóż po­kry­wę na pu­deł­ko i za­ci­śnij gum­ka­mi, aby ca­łość się trzy­ma­ła ra­zem.

Opcje do­dat­ko­we:

Moż­na zmie­rzyć czę­sto­tli­wość zappe­ra podłą­cza­jąc go (uchwy­ty testo­we) do oscy­lo­sko­pu lub mier­nika czę­sto­tli­wo­ści. Każ­dy war­sztat elek­tro­nicz­ny dys­po­nu­je ty­mi urzą­dze­nia­mi. Wska­za­na czę­sto­tli­wość po­win­na się za­wie­rać mię­­­dzy 20 a 40 kHz.Moż­na zmie­rzyć na­pię­cie wyj­ścio­we na oscy­lo­sko­pie. Po­win­no wy­no­sić ok. 8-9 wol­tów. Uwa­ga: wol­to­mierz od­czy­ta na­pię­cie nie więk­sze niż 4-5 wol­tów.Moż­na zmie­rzyć na­tę­że­nie prą­du bieg­ną­ce­go przez cia­ło w cza­sie zap­­pingu. Po­trzeb­ny jest do te­go oscylo­skop i re­zy­stor 1 kΩ. Je­den ko­niec re­zy­stora po­łącz ze śrubą mi­nu­sa za­ppe­ra, dru­gi zaś z koń­ców­ką te­sto­wą (uch­wy­tem rur­ko­wym). Re­zy­stor nie­zna­cz­nie zmniej­szy war­tość prą­du. Dru­gi uch­wyt łą­czy się ze śrubą plu­sa za­si­la­nia. Prze­wód uzie­mia­ją­cy os­­cy­lo­sko­pu po­łącz z jed­nym koń­cem opor­ni­ka, a koń­ców­kę son­dy z dru­gim je­go koń­cem. Włącz za­pper i chwyć za koń­ców­ki. Oscy­lo­skop wska­że na­pię­cie ok. 3,5 wol­ta. Na­tę­że­nie prą­du wy­li­czysz dzie­ląc na­pię­cie przez opór: 3,5 V podzie­lo­ne przez 1 kΩ da nam 3,5 mA.

Ryc. 4. Zmon­to­wa­ny za­pper, od ze­wnątrz i od środ­ka

Ob­słu­ga za­ppe­ra

1. Przed uży­ciem owiń koń­ców­ki za­ppe­ra mo­krym ręcz­ni­kiem pa­pie­ro­wym. Uchwyć je pew­nie i włącz urzą­dze­nie.

2. Pod­daj się za­ppo­wa­niu na 7 mi­nut, po czym puść koń­ców­ki, wy­łącz za­pper i od­pocz­nij przez 20 mi­nut. Na­stęp­nie po­wtórz 7 mi­nut za­bie­gu, 20 mi­nut od­po­czyn­ku i za­kończ se­sję ostat­nim 7-mi­nu­to­wym za­bie­giem.

Wy­próbo­wa­nie, czy za­pper dzia­ła w cza­sie cho­ro­by, nie jest do­brym po­my­słem, po­nie­waż symp­to­my mo­gą nie mieć nic wspól­ne­go z pa­so­ży­ta­mi lub też moż­na ulec po­now­nej in­fek­cji w cią­gu kil­ku go­dzin po za­bie­gu. Naj­lep­szym te­stem wy­ko­na­ne­go urzą­dze­nia jest zi­den­ty­fi­ko­wa­nie na­by­tych już pa­so­ży­tów (patrz Lek­cja dwu­na­sta, s. 372 lub Lek­cja dwu­dzie­sta siód­ma, s. 382). Do­pie­ro po­tem pod­daj się za­bie­go­wi. Po trzy­krot­nej se­sji wszy­st­kie pa­so­ży­ty po­win­ny znik­nąć.

Pro­sty pul­sa­tor

Je­śli je­steś cho­ry lub chcesz pod­dać się rze­tel­ne­mu za­ppin­go­wi, zbu­duj swój włas­ny za­pper. Jest jed­nak in­ny spo­sób na wy­ko­na­nie pro­ste­go za­ppe­ra, w przy­pad­ku gdy nie moż­na po­zwo­lić so­bie na zbu­do­wa­nie pierw­sze­go wa­rian­tu.

Zwy­kła ba­te­ria jest źródłem do­dat­nie­go na­pię­cia. To wła­śnie do­dat­nie na­pię­cie, a nie kon­kret­na czę­sto­tli­wość spra­wia, że wie­le pa­so­ży­tów jest usu­wa­nych jed­no­cze­śnie. Cho­ciaż za­pper pra­cu­je z czę­sto­tli­wo­ścią ok. 30 kHz (30 ty­się­cy „za­ppów” na se­kun­dę), na­wet 5 Hz (pięć „za­ppów” w cią­gu se­kun­dy) – nie­wie­le szyb­ciej od kilku stuk­nięć dło­nią, czy­li tak szyb­ko jak moż­na stu­kać rę­ką w ba­te­rię – wy­star­czy do uzy­ska­nia za­u­wa­żal­nych efek­tów!

Ryc. 5. Pul­sa­tor

Podłącz się do obu bie­gu­nów ba­te­rii – plu­sa i mi­nu­sa. Je­śli po pro­stu do­tkniesz koń­cówek mo­kry­mi pal­ca­mi, nic się nie wy­da­rzy, po­nie­waż opor­ność cia­ła na prąd wzro­śnie i bę­dzie przez nie prze­pły­wać co­raz mniej prą­du. Je­śli jed­nak za­czniesz pu­kać wil­got­ną dło­nią w bie­gun do­dat­ni wy­star­cza­ją­co szyb­ko, w two­im cie­le uak­tyw­nią się na­tu­ral­ne kon­den­sa­to­ry. Kon­den­sa­tor dzia­ła, kie­dy jest na prze­mian ła­do­wa­ny i roz­ła­do­wy­wa­ny. Stu­ka­nie w koń­ców­kę ba­te­rii włą­cza i wy­łą­cza prąd, więc po­jem­ność cia­ła ła­du­je się i roz­ła­do­wu­je; wpły­wa to na znacz­ne zmniej­sze­nie rezystancji orga­ni­zmu na prąd ba­te­rii.

Im szyb­sze stu­ka­nie, tym więk­sza czę­sto­tli­wość im­pul­sów prą­du i niż­sza re­zy­stan­cja – te­raz moż­na mówić o pod­trzy­ma­niu prze­pły­wu prą­du przez cia­ło.

Je­śli uda się utrzy­mać tem­po dwóch ude­rzeń na se­kun­dę (2 Hz) przez dzie­sięć mi­nut bez prze­rwy, moż­na li­czyć na w mia­rę efek­tyw­ny za­pping. Na­le­ży pa­mię­tać o 20-mi­nu­to­wej prze­rwie, aby unik­nąć roz­wo­ju no­wych wi­ru­sów. Po dru­giej 20-mi­nu­to­wej prze­rwie po­wtórz za­pping po raz trze­ci.

Po­słu­gi­wa­nie się pul­sa­to­rem

Owiń każ­dy uchwyt wil­got­nym ręcz­ni­kiem pa­pie­ro­wym. Po­łóż uchwy­ty na izo­lo­wa­nej po­wierzch­ni, np. to­reb­ce pla­sti­ko­wej. Podłącz uchwy­ty do bie­gu­nów ba­te­rii za po­mo­cą prze­wo­dów za­koń­czo­nych „kro­ko­dyl­ka­mi”.Nie po­zwól, że­by koń­ców­ki sty­ka­ły się ze so­bą. Mo­żesz wy­ko­rzy­stać ze­gar do utrzy­ma­nia ryt­mu.Uchwyć pra­wy uchwyt pra­wą rę­ką.Dru­gi uchwyt po­zo­sta­je na sto­le. Po­kle­puj go le­wą rę­ką, naj­le­piej mięk­ką czę­ścią we­wnę­trz­nej stro­ny dło­ni. Utrzy­muj rów­ne tem­po, naj­szyb­sze ja­kie po­tra­fisz.Kie­dy się zmę­czysz, od­wróć czyn­no­ści pra­wej i le­wej rę­ki.Zrób dru­gą i trze­cią po­wtór­kę po 20-mi­nu­to­wych prze­rwach.

Ba­te­ria 9-wol­to­wa

Dwa krót­kie prze­wo­dy z za­ci­ska­mi kro­ko­dyl­ko­wy­mi (do­stęp­ne w skle­pach elek­tro­nicz­nych, elek­trycz­nych, RTV)Dwie rur­ki mie­dzia­ne – śre­dni­ca ok. 1,5 cm, dłu­gość ok. 10 cm (do­stęp­ne w skle­pach z ar­ty­ku­ła­mi me­ta­lo­wy­mi)

Po­je­dyn­cza ba­te­ria uży­wa­na w ten spo­sób szyb­ko się wy­czer­pie. Le­piej po­łą­czyć dwie ba­te­rie rów­no­le­gle za po­mo­cą do­dat­ko­wych „kro­ko­dyl­ków” – łą­czy­my ze so­bą plu­sy i mi­nu­sy oby­dwu ba­te­rii.

4. Pa­so­ży­ty i ska­że­nia

Sło­wo „pa­so­ży­ty” uży­wa­ne jest w dwóch zna­cze­niach. Wszy­st­ko, co ży­je na Tobie lub w To­bie i czer­pie z Cie­bie po­ży­wie­nie jest „pa­so­ży­tem”bez wzglę­du na roz­miary.

W pew­nych sy­tu­a­cjach ko­niecz­ne jest do­ko­na­nie roz­róż­nie­nia po­mię­dzy du­ży­mi ro­ba­ka­mi, ame­ba­mi, które są nie­co mniej­sze, je­szcze mniej­szy­mi bak­te­ria­mi i naj­mniej­szy­mi ze wszy­st­kich wi­ru­sa­mi. Czę­sto więc ter­mi­nem „pa­so­żyt” okre­śla się orga­ni­zmy wiel­ko­ści ameb oraz więk­sze. W dal­szych roz­dzia­łach sło­wo „pa­so­żyt” bę­dzie uży­wa­ne dla róż­nych orga­ni­zmów, nie­za­leż­nie od ich wiel­ko­ści. Zo­rien­to­wa­nie się, o ja­ki orga­nizm cho­dzi, nie po­win­no spra­wić żad­nych trud­no­ści.

Ro­ba­ki pa­so­żyt­ni­cze dzie­lą się na obłe – obleń­ce i pła­skie – pła­ziń­ce. Obleń­ce są w prze­kro­ju po­przecz­nym okrą­głe jak dżdżow­ni­ce i gli­sty, cho­ciaż mo­gą być gru­bo­ści wło­sa (ni­cie­nie, owsi­ki) lub mi­kro­sko­pij­nie ma­łe (wło­sie­nie, try­chi­ny). Pła­ziń­ce bar­dziej przy­po­mi­na­ją pi­jaw­ki – po­tra­fią przy­twier­dzać się głów­ką (sco­lex) jak ta­siem­ce, bądź spe­cjal­ną przy­ssaw­ką jak przy­wry.

Obleń­ce z ro­dza­ju Asca­ris (czę­sto wy­stę­pu­ją­ce u ko­tów i psów) są naj­pry­mi­tyw­niej­sze. Ich ja­ja po­ły­ka­ne są wraz z dro­bi­na­mi bru­du. Wy­lę­ga­ją się z nich ma­leń­kie lar­wy, które wę­dru­ją do płuc. W cza­sie ka­szlu przedo­sta­ją się do ja­my ust­nej i zo­sta­ją po­wtór­nie po­łknię­te. W mię­dzy­cza­sie roz­wi­ja­ją się i peł­zną do je­lit, gdzie osią­ga­ją sta­dium osob­ni­ka doj­rza­łe­go, po czym skła­da­ją ja­ja w stol­cu.

Ro­ba­ki gnież­dżą się prze­waż­nie w okre­ślo­nych miej­scach – ulu­bio­nym orga­nem psiej Di­ro­fi­la­rii jest ser­ce (rów­nież ludz­kie). Cza­sa­mi re­gu­ły te ule­ga­ją zmia­nie – mo­je te­sty wy­ka­zu­ją, że Di­ro­fi­la­ria mo­że żyć też w in­nych orga­nach, je­śli zo­sta­ną do­sta­tecz­nie ska­żo­ne roz­pu­szczal­ni­ka­mi, me­ta­la­mi i in­ny­mi to­ksy­na­mi.

Ryc. 6. Asca­ris – gli­sta

Pła­ziń­ce, ta­kie jak ta­siem­ce, ma­ją bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny roz­wój. Moż­na po­łknąć ich jaja przy­pad­ko­wo wraz z dro­bi­na­mi ku­rzu. Po wy­lę­gu lar­wa przedzie­ra się w kie­run­ku ulu­bio­ne­go ­na­rzą­du, orga­nizm z ko­lei se­pa­ru­je ją, ota­cza­jąc cy­stą. Bia­łe ciał­ka krwi zo­sta­ły za­ko­do­wa­ne, aby nig­dy nie ata­ko­wać wła­sne­go cia­ła, do które­go na­le­ży też – nie­ste­ty – otocz­ka cy­sty! Ro­ba­ki pła­skie ma­ją więc za­gwa­ran­to­wa­ny pe­wien okres bez­piecz­nej eg­zy­sten­cji. Je­śli nie je­ste­śmy we­ge­ta­ria­na­mi, mo­że zda­rzyć się, że zje­my ta­ką cy­stę, która aku­rat za­do­mo­wi­ła się w spo­ży­wa­nym przez nas mię­sie! Gdy prze­gry­zie­my otocz­kę cy­sty w cza­sie żu­cia po­kar­mu, drob­na lar­wa zo­sta­nie po­łknię­ta i przy­twier­dzi się głów­ką do ścia­ny je­li­ta. Na­stęp­nie za­cznie się roz­ra­stać, seg­ment po seg­men­cie. Seg­men­ty, ra­zem z ja­jecz­ka­mi, wy­do­sta­ną się wraz z za­war­to­ścią je­li­ta gru­be­go.

Ryc. 7. Ludz­ka przy­wra je­li­to­wa, trzu­st­ko­wa, mo­ty­li­ca wą­tro­bo­wa owcza i mo­ty­li­ca wą­tro­bo­wa ludz­ka (od le­wej)

Roz­wój ro­ba­ków pła­skich z ro­dza­ju mo­ty­lic rów­nież na­le­ży do skom­pli­ko­wa­nych. Z ich jaj wy­da­la­nych z ka­łem w śro­do­wi­sku wod­nym (sta­wy) wy­lę­ga­ją się lar­wy, które na­stęp­nie zja­da­ne są przez śli­ma­ki i ry­by. Lar­wy doj­rze­wa­ją, ko­rzy­sta­jąc z „go­ścin­no­ści” no­wych ży­wi­cie­li po­śre­dnich. W koń­cu śli­mak lub ry­ba po­zby­wa się larw, które przy­cze­pia­ją się do li­sto­wia przy sta­wie, gdzie mo­gą prze­zi­mo­wać w twar­dej me­tacer­ca­rial­nej cy­ście. Przy­pad­ko­wo zja­da je bro­dzą­ce w sta­wie zwie­rzę. Lar­wy wy­do­sta­ją się na­stęp­nie ze swo­jej twar­dej cy­sty ja­ko ma­łe do­ra­sta­ją­ce osob­ni­ki i szyb­ko przysy­sa­ją się do je­lit. Ma­jąc bez­piecz­ną „przy­stań”, mo­gą do koń­ca doj­rzeć i zło­żyć ja­ja.

Naj­czę­ściej wy­stę­pu­ją czte­ry ro­dza­je przy­wry: ludz­ka przy­wra je­li­to­wa i przy­wra wą­tro­bo­wa (zwa­na mo­ty­li­cą wą­tro­bo­wą), przy­wra wą­tro­bo­wa owcza i trzu­st­ko­wa by­dlę­ca. Wbrew te­mu, co su­ge­ru­ją na­zwy, za­rów­no przy­wra owcza jak i by­dlę­ca wy­stę­pu­ją u lu­dzi.

Naj­gor­szy pa­so­żyt

Fa­scio­lo­psis bu­skii na­le­ży do przy­wr (ro­ba­ków pła­skich), które znaj­du­ję w każ­dym przy­pad­ku ra­ka, in­fek­cji wi­ru­sem HIV, cho­ro­bie Al­zhe­i­me­ra, Croh­na, mię­sa­ka Ka­po­sie­go, jak i wśród lu­dzi, których oszczę­dzi­ły te cho­ro­by. Cykl ży­cio­wy te­go ro­ba­ka skła­da się z sze­ściu eta­pów:

Etap rozwoju

Normalny cykl życia

1. jajeczko

Wydalane z odchodami do gleby. Zmywane przez deszcz do stawów.

2. miracidium

Wylęga się w wodzie. Ma rzęski i potrafi sprawnie pływać. Musi w ciągu dwóch godzin znaleźć żywiciela pośredniego (ślimaka), inaczej będzie zbyt osłabiona do dokonania inwazji.

3. redie

Rozwija się wewnątrz miracidów w małe kuleczki. Są to redie- -„matki”, z których każda w ciągu 8 miesięcy wytworzy redie-„ córki”, ciągle wewnątrz ślimaka, żywiąc się płynami w przestrzeniach limfatycznych.

4. cerkarie

Wykształcają ogon, który służy do wydostania się ze ślimaka i dopłynięcia do rośliny. Jeśli ślimak żywi się rośliną, cerkaria przytwierdzają się do niej przyssawką i otorbiają się (tworzą formę kokonu) w ciągu kilku minut. Ogon obumiera i odpada.

5. metacerkarie

Cysty o podwójnej ściance. Zewnętrzna ścianka jest bardzo kleista, ale gdy spożywamy roślinę, do której jest przyklejona, otoczka zostaje rozerwana, pozostawiając cystę w jamie ustnej. Bardzo trwała wewnętrzna ścianka chroni ją przed przegryzieniem, a rogowata powłoka zapobiega strawieniu przez soki żołądkowe. Jednakże kiedy dotrze do dwunastnicy, soki trawienne rozpuszczają otoczkę cysty i uwalniają zawartość, która przylega do ściany jelita, gdzie rozwija się w dojrzałego osobnika.

6. osobnik dojrzały

Ży­je w je­li­tach i po­tra­fi pro­du­ko­wać 1000 ja­je­czek w cią­gu jed­ne­go cy­klu tra­wien­ne­go i eg­zy­sto­wać przez wie­le lat.

Ryc. 8. Cykl ży­cia przy­wry Fa­scio­lo­psis

War­to za­u­wa­żyć, że for­ma osob­ni­ka do­ro­słe­go jest je­dy­nym sta­dium, które w nor­mal­nych wa­run­kach ży­je w orga­ni­zmie ludz­kim (tyl­ko w je­li­tach). Fa­scio­lo­psis przez część swo­je­go cy­klu roz­wo­jo­we­go że­ru­je na śli­ma­ku, peł­nią­cym ro­lę ży­wi­cie­la po­śre­dnie­go. Je­że­li jed­nak w na­szym orga­ni­zmie znaj­dą się sub­stan­cje ta­kie jak roz­pu­szczal­ni­ki, w naszym ciele może się rozwinąć pięć pozostałych stadiów!

Je­śli ta­kim roz­pu­szczal­ni­kiem bę­dzie al­ko­hol pro­py­lo­wy,to któryś z na­szych orga­nów sta­nie się ży­wi­cie­lem po­śre­dnim przy­wry je­li­to­wej – organ ten bę­dzie za­gro­żo­ny zwy­ro­dnie­niem. W przy­pad­ku ben­ze­nu, przy­wra je­li­to­wa roz­wi­nie się w gra­si­cy, stwa­rza­jąc do­god­ne wa­run­ki dla AIDS. Spi­ry­tus drzew­ny po­wo­du­je, że trzu­st­ka zo­sta­je ży­wi­cie­lem po­śre­dnim dla przy­wry trzu­st­ko­wej, do­pro­wa­dza­jąc do dys­funk­cji, które zna­my pod na­zwą cu­krzy­cy. Je­że­li w na­szym orga­ni­zmie znaj­dzie się ksy­len (lub to­lu­en), każ­da z czte­rech odmian przy­wry wy­ko­rzy­stu­je mózg ja­ko ży­wi­cie­la po­śre­dnie­go. Me­ty­lo­e­ty­lo­ke­to­ny (MEK) lub me­ty­lo­bu­ty­lo­ke­to­ny (MBK) po­wo­du­ją, że ma­ci­ca sta­je się po­śre­dnim ży­wi­cie­lem pa­so­ży­tów, a praw­do­po­dob­nym re­zul­ta­tem bę­dzie gru­czo­li­stość.

Jest to no­wy, opar­ty na ska­że­niach, ro­dzaj pa­ra­zy­ty­zmu. Cho­ro­by spo­wo­do­wa­ne przez sta­dia roz­wo­jo­we przy­wr o nie­ty­po­wej lo­ka­li­za­cji na­zy­wam cho­ro­ba­mi przy­wro­po­chod­ny­mi; szcze­góły omówio­ne są na s. 213.

Na­su­wa się py­ta­nie: Czy pła­ziń­ce i obleń­ce re­a­gu­ją na roz­pu­szczal­ni­ki w ten sam spo­sób? Od­po­wiedź wy­ma­ga dal­szych ba­dań i stu­diów. Ja je­szcze jej nie zna­la­złam.

Ska­że­nia

Po­lu­tan­ty to wszy­st­kie czyn­ni­ki za­nie­czy­szcza­ją­ce orga­nizm, ma­te­ria nie­o­ży­wio­na za­bu­rza­ją­ca je­go pra­cę. Nie po­win­ny do­stać się do na­sze­go cia­ła; do­póki nie pe­ne­tru­ją tka­nek, do­póty nie szko­dzą – podob­nie jak szkła kon­tak­to­we lub bie­li­zna – lecz kie­dy sta­ją się in­wa­zyj­ne, orga­nizm mu­si pod­jąć wal­kę o ich usu­nię­cie.

Sub­stan­cje te mo­gą być za­rów­no we wdy­cha­nym po­wie­trzu, w po­sił­kach i na­po­jach, jak i w pro­duk­tach ko­sme­tycz­nych na­no­szo­nych na po­wierzch­nię skóry.

⚠Naj­więk­szą tra­ge­dią jest nie­zau­wa­ża­nie szko­dli­we­go dzia­ła­nia po­lu­tan­tów.

Dwie oso­by mo­gą uży­wać te­go sa­me­go kre­mu do twa­rzy, jed­na do­sta­je wy­syp­ki, a dru­ga nie. Oso­ba, u której wy­syp­ka nie wy­stą­pi­ła, za­kła­da, że krem nie jest dla niej szko­dli­wy, że jest od­por­na na ten pro­dukt. Le­piej jed­nak wyjść z za­ło­że­nia, iż krem jest to­ksycz­ny, jak wy­ka­za­ła wy­syp­ka, a brak jej ob­ja­wów to po pro­stu ozna­ką sil­niej­sze­go sy­ste­mu od­por­no­ścio­we­go. Sy­stem obron­ny moż­na po­rów­nać do pie­nię­dzy wy­pła­ca­nych z ban­ku za każ­dą in­wa­zję to­ksyn – kie­dy ka­pi­tał się koń­czy, bank (czyli zdro­wie) ogła­sza upa­dłość.

Ska­że­nia roz­pu­szczal­ni­ka­mi

Roz­pu­szczal­ni­ki (sol­wen­ty), słu­żą, jak sa­ma na­zwa wska­zu­je, do roz­pu­szcza­nia sub­stan­cji. Zwy­kła wo­da jest nie­zbęd­nym, ży­cio­daj­nym roz­pu­szczal­ni­kiem. Więk­szość in­nych roz­pu­szcza tłu­szcze bio­rą­ce udział w for­mo­wa­niu błon ko­mór­ko­wych, szcze­gól­nie błon ko­mórek ner­wo­wych. Za­gra­ża­ją więc pro­ce­som ży­cio­wym w organizmie.

Naj­gro­źniej­szy jest ben­zen. Do­sta­je się do gra­si­cy i ruj­nu­je nasz sy­stem im­mu­no­lo­gicz­ny, uła­twia­jąc roz­wój AIDS. Na­stęp­ny to al­ko­hol pro­py­lo­wy, który gro­ma­dzi się w wą­tro­bie. Wy­wo­łu­je sta­ny ra­ko­we w in­nych, na­wet od­le­głych na­rzą­dach. Ko­lej­ni wi­no­waj­cy to ksy­len, to­lu­en, me­ta­nol (spi­ry­tus drzew­ny), chlo­rek me­ty­le­nu i trój­chlo­ro­e­tan (TCE). Każ­dy z nich zo­sta­nie omówio­ny później wraz z cha­rak­te­ry­stycz­ny­mi ob­ja­wa­mi ich obe­cno­ści.

Ska­że­nia me­ta­la­mi

Bio­che­mi­cy do­brze wie­dzą, że mi­ne­ra­ły w su­ro­wej, nie­prze­two­rzo­nej che­micz­nie for­mie ha­mu­ją dzia­ła­nie en­zy­mów wy­ko­rzy­stu­ją­cych te mi­ne­ra­ły. Miedź za­war­ta w spo­ży­wa­nym mię­sie i wa­rzy­wach jest nie­zbęd­na dla orga­ni­zmu, na­to­miast nie­o­rga­nicz­na miedź za­war­ta w na­czy­niach ku­chen­nych bądź in­sta­la­cji hy­drau­licz­nej jest kar­cy­no­gen­na (ra­ko­twór­cza)*. Nie­ste­ty, me­ta­le w for­mie nie­o­rga­nicz­nej prze­ni­ka­ją do na­sze­go śro­do­wi­ska – no­si­my me­ta­lo­wą bi­żu­te­rię, spo­ży­wa­my chleb wy­pie­ka­ny w me­ta­lo­wych for­mach, pi­je­my wo­dę z me­ta­lo­wych ru­ro­cią­gów.

* Haleem J. Issaq, The Role of Metals in Tumor Developement and Inhibition.[w:] Carcinogenicity and Metal Ions, t. 10, s. 61, z serii Metal Ions in Biological Systems, wydanej przez Helmuta Sigela, 1980.

In­nym za­gro­że­niem są plom­by den­ty­stycz­ne. Wy­peł­nie­nia w po­sta­ci amal­ga­matówrtę­cio­wych, po­mi­mo do­pu­szcze­nia przez Ame­ry­kań­skie Sto­wa­rzy­sze­nie Sto­ma­to­lo­gicz­ne, nie są bez­piecz­ne. Nie­kie­dy rtęć mo­że być za­nie­czy­szczo­na ta­lem – me­ta­lem bar­dziej to­ksycz­nym od rtę­ci! Zło­to i sre­bro wy­da­ją się mniej szko­dli­we, jed­nak le­piej uni­kać kon­tak­tu czy­ste­go kru­szcu ze skórą czy tkan­ką.

Ołów i kadmto me­ta­le wy­stę­pu­ją­ce prze­waż­nie w lu­to­wa­nych i gal­wa­ni­zo­wa­nych in­sta­la­cjach wo­do­cią­go­wych. Ko­sme­ty­ki i ma­te­ria­ły den­ty­stycz­ne za­wie­ra­ją z ko­lei ni­kiel i chrom, a pu­szki, kon­ser­wy żyw­no­ścio­we i garn­ki – alu­mi­nium.

Miko­to­ksy­ny

Ple­śnie wy­twa­rza­ją jed­ne z naj­bar­dziej to­ksycz­nych zna­nych nam sub­stan­cji, czyli mi­ko­to­ksy­ny. Wy­star­czy je­den sple­śnia­ły owoc lub wa­rzy­wo, aby ska­zić ca­łą dosta­wę so­ku, dże­mu lub in­ne­go pro­duk­tu. Mi­mo że pleśń, ja­ko ży­wą ma­te­rię, moż­na wy­e­li­mi­no­wać przez za­pping, nie moż­na te­go zro­bić z pro­duk­ta­mi jej me­ta­bo­li­zmu, które mu­szą zo­stać zneu­tra­li­zo­wa­ne przez wą­tro­bę. Z po­wo­du nie­zwy­kłej to­ksyczności nie­wiel­ka ilość mi­ko­to­ksy­ny po­tra­fi za­trzy­mać pra­cę czę­ści wą­tro­by na kil­ka dni!

Afla­to­ksy­ny na­le­żą do naj­czę­ściej wy­kry­wa­nych prze­ze mnie mi­ko­to­ksyn. Pro­du­ku­ją je ple­śnie roz­wi­ja­ją­ce się na wie­lu ga­tun­kach ro­ślin. Dla­te­go za­wsze za­le­cam, że­by spo­ży­wać tyl­ko per­fek­cyj­nie utrzy­ma­ne cy­tru­sy i nig­dy nie pić ku­po­wa­nych so­ków. Wśród ty­się­cy po­ma­rań­czy prze­ra­bia­nych na sok mo­że zna­leźć się przy­naj­mniej jed­na do­tknię­ta ple­śnią, a to już wy­star­czy, aby za­szko­dzić wą­tro­bie. Ude­rze­nio­wa daw­ka wi­ta­mi­ny C wspo­ma­ga pra­cę wą­tro­by. Moż­na też po­zbyć się afla­to­ksyn je­szcze przed spo­ży­ciem – wprost na ta­le­rzu, po­sy­pu­jąc po­tra­wę spro­szko­wa­ną wi­ta­mi­ną C jak so­lą.

Po­zo­sta­łe 13 mi­ko­to­ksyn, których po­szu­ki­wa­łam w pro­duk­tach żyw­no­ścio­wych, zo­sta­ło opi­sa­ne na s. 297w roz­dzia­le po­świę­co­ne­mu żyw­no­ści za­ka­żo­nej ple­śnią.

To­ksy­ny fi­zycz­ne

Wdy­cha­nie ku­rzu jest szko­dli­we i orga­nizm po­zby­wa się go re­a­gu­jąc ki­cha­niem, od­krztu­sza­niem i od­plu­wa­niem. Wy­o­braź so­bie wdy­cha­nie dro­bin szkła: wci­na­ją się w płu­ca w ty­sią­cach miejsc i nie mo­gą zo­stać od­krztu­szo­ne, ale prze­mie­szcza­ją się po organizmie. To tak, jak z po­łknię­ciem igły – gdy­by ostrze by­ło tę­pe, igła prze­szła­by za­pew­ne przez prze­wód po­kar­mo­wy, ale po­nie­waż jest ostra, zo­sta­je uwię­zio­na w tkan­ce i wcho­dzi co­raz głę­biej.

Czy kie­dy­kol­wiek świa­do­mie wdy­cha­li­by­śmy tłu­czo­ne szkło? Oba­wia­my się – i słu­sz­nie – je­go obe­cno­ści w na­szym po­ży­wie­niu bądź na podło­dze, po której aku­rat stą­pa­my bo­so. Je­ste­śmy jed­nak nie­świa­do­mi fak­tu, że szkło mo­że przedostać się do na­szych do­mów w przy­pad­ku nie­szczel­no­ści izo­la­cji ścien­nej wy­ko­na­nej z włók­na szkla­ne­go. Każ­da w tym wy­pad­ku dziu­ra w su­fi­cie al­bo ścia­nie, na­wet po­kry­ta ma­te­ria­łem, wy­pu­szcza mnóstwo dro­bin szkła, które prze­ni­ka­ją do obie­gu po­wie­trza w mie­szka­niu. Szpa­ry pro­wa­dzą­ce na strych i do in­nych pu­stych prze­strze­ni mu­szą zo­stać uszczel­nio­ne ma­te­ria­ła­mi nie­prze­pu­szcza­ją­cy­mi po­wie­trza. Oczy­wi­ście, nie wol­no sto­so­wać włók­na szkla­ne­go w ele­men­tach kon­struk­cji do­mu, dra­pe­riach czy pod­grze­wa­czach wo­dy. Je­śli już ma­my ta­ką izo­la­cję, naj­le­piej zle­cić usu­nię­cie jej w cza­sie na­szej nie­obec­no­ści i do­kła­dnie od­ku­rzyć wszy­st­kie po­mie­szcze­nia.

Spo­ra­dycz­ny kon­takt z włók­nem szkla­nym, ja­ki ma­ją pra­cu­ją­cy na ze­wnątrz ro­bot­ni­cy bu­dow­la­ni, jest o wie­le mniej nie­bez­piecz­ny. Cią­głe wy­sta­wia­nie się na wpływ nie­szczel­no­ści w su­fi­cie czy­ni wie­le szkód, pro­wa­dząc do pro­ce­sów tor­bie­lo­twór­czych. Tor­biel sta­no­wi ide­al­ne śro­do­wi­sko do osia­da­nia i mno­że­nia się bak­te­rii oraz pa­so­ży­tów. A kie­dy za­do­mo­wi się w niej przy­wra je­li­to­wa, tor­biel prze­ra­dza się w no­wo­twór!

⚠Gu­zy li­te pa­cjen­tów cho­rych na ra­ka wy­ka­zu­ją obe­cność włók­na szkla­ne­go al­bo azbe­stu.

Azbest rów­nież na­le­ży do szko­dli­wych ma­te­ria­łów, których dro­bi­ny – ostre jak szkło – pe­ne­tru­ją tkan­ki me­to­dą ry­by-pi­ły, wbi­ja­jąc się w ko­mór­ki, aż orga­nizm w odru­chu obron­nym oto­czy je cy­stą.

Prze­ko­nu­je się nas, że nie ma już azbe­stu w na­szych do­mach, po­nie­waż za­ka­za­no sto­so­wa­nia go w pro­duk­tach ta­kich jak płyt­ki na ku­chen­kę. Po­mi­mo to, jed­no źródło azbe­stu jest wciąż dość po­wszech­ne: pas trans­mi­syj­ny w bęb­no­wych su­szar­kach do odzie­ży. Wraz ze wzro­stem tem­pe­ra­tu­ry su­szar­ki, jak i z po­wo­du ru­chu sa­me­go pa­ska, do­słow­nie wy­dmu­chu­je on czą­st­ki azbe­stu. Pod ci­śnie­niem (wy­ższym od te­go na ze­wnątrz), prze­ci­ska­ją się one przez spo­je­nia obu­do­wy oraz wy­la­tu­ją przez dy­szę od­pro­wa­dza­ją­cą. Azbest sta­je się więc ele­men­tem skła­do­wym po­wie­trza, którym od­dy­chasz.

To­ksy­ny che­micz­ne

Chlo­ro­flu­o­ro­po­chod­ne wę­glo­wo­do­rów (CFC) al­bo fre­on są czyn­ni­ka­mi chło­dzą­cy­mi w lo­dów­kach i kli­ma­ty­za­to­rach. Podej­rze­wa się, że to wła­śnie CFC spo­wo­do­wa­ły dziu­rę ozo­no­wą nad Bie­gu­nem Po­łu­dnio­wym. Wszy­scy cho­rzy na ra­ka wy­ka­zu­ją w za­a­ta­ko­wa­nych orga­nach obe­cność CFC! Po­sia­dam wstęp­ne da­ne wska­zu­ją­ce na to, że CFC sty­mu­lu­ją in­ne po­lu­tan­ty – włók­no szkla­ne, me­ta­le, PCB – do for­mo­wa­nia no­wo­two­ru, za­miast umoż­li­wić ich wy­da­la­nie, co czy­ni z CFC „su­per­ka­rcyno­gen”. Jak moż­na w do­mu wy­kryć wy­ciek CFC? Za­nim za­u­wa­ży­my, że do nie­go do­szło (np. w przy­pad­ku awa­rii agre­ga­to­ra lo­dów­ki czy kli­ma­ty­za­to­ra), je­steśmy na­ra­że­ni na dłu­go­trwa­ły szko­dli­wy wpływ fre­o­nu. Po­trze­bu­je­my ta­niej, do­mo­wej me­to­dy wy­kry­wa­nia te­go nie­spo­dzie­wa­ne­go za­bój­cy.

Ar­sen wcho­dzi w skład pe­sty­cy­dów. Dla­cze­go za­bi­ja­jąc ka­ra­lu­chy ma­my za­truwać sa­mych sie­bie? Tyl­ko dla­te­go, że – podob­nie jak w przy­pad­ku włók­na szkla­nego – nie zda­je­my so­bie z te­go spra­wy? Na­u­kow­cy pil­nie i dro­bia­zgo­wo prze­stu­dio­wa­li me­cha­nizm za­tru­cia ar­se­nem, cze­mu więc po­zwa­la się nam spry­ski­wać nim traw­ni­ki i wno­sić na bu­tach na dy­wa­ny na­szych mie­szkań?

Dwu­fe­ny­le po­li­chlo­ro­wa­ne (PCB) – ole­i­ste związ­ki o nie­zwy­kle uży­tecz­nych wła­ści­wo­ściach elek­trycz­nych – pier­wot­nie by­ły sto­so­wa­ne w trans­for­ma­to­rach, aż od­kry­to ich nie­zdol­ność do roz­pa­du na mniej to­ksycz­ne dla śro­do­wi­ska związ­ki che­micz­ne. Cho­ciaż wy­co­fa­no je z użyt­ku, zna­la­złam je w więk­szo­ści fir­mo­wych my­deł i de­ter­gen­tów! Czyż­by po­zby­wa­no się nadmia­ru ole­ju trans­for­ma­to­ro­we­go, sprze­da­jąc go pro­du­cen­tom my­dła?

For­mal­de­hyd uży­wa­ny jest do utwar­dza­nia two­rzyw pian­ko­wych. Me­ble z two­rzy­wa pian­ko­we­go, de­ski roz­dziel­cze sa­mo­cho­dów, podu­szki i ma­te­ra­ce od­pa­ro­wu­ją for­mal­de­hyd przez oko­ło dwa la­ta po wy­pro­du­ko­wa­niu. Śpiąc z no­sem utkwio­nym w no­wej, pian­ko­wej podu­szce, na­ra­ża­my się na po­waż­ne pro­ble­my z płu­ca­mi.

Pra­wie każ­dy do­mo­wy śro­dek czy­szczą­cy za­wie­ra na opa­ko­wa­niu ostrze­że­nie o szko­dli­wo­ści. Każ­dy płyn uży­wa­ny w sa­mo­cho­dzie jest tru­ją­cy. Każ­dy pe­sty­cyd, her­bi­cyd i śro­dek uży­źnia­ją­cy gle­bę praw­do­po­dob­nie ma dzia­ła­nie to­ksycz­ne. Wszy­st­kie che­mi­ka­lia w po­sta­ci farb, la­kie­rów, ema­lii, sma­rów, wy­bie­la­czy i de­ter­gen­tów mo­gą wy­wo­łać cho­ro­bę, je­śli na­wet nie­wiel­ka ich ilość zo­sta­nie wchło­nię­ta do orga­ni­zmu. Po co trzy­ma­my je w do­mach? Zo­bacz Re­cep­tu­ry (s. 386), aby do­wie­dzieć się, jak sa­me­mu zro­bić bez­piecz­ne za­mien­ni­ki środ­ków czy­sto­ści.

Je­że­li cho­ro­ba nie ustę­pu­je po­mi­mo pod­da­nia się elek­tro­te­ra­pii, zna­czy to, że toksy­ny cią­gle dzia­ła­ją. Usu­nię­cie ich sta­no­wi za­sa­dni­czy wa­ru­nek odzy­ska­nia zdro­wia.

5. Jak na­praw­dę za­czy­na­my cho­ro­wać

A gdy­by tak wy­my­ślić urzą­dze­nie do wy­kry­wa­nia mi­ko­to­ksyn u lu­dzi? Mo­że stwier­dzi­li­by­śmy, że cho­ciaż wy­stę­pu­ją one u wie­lu lu­dzi, to ci, którzy prze­zię­bi­li się za­wsze ma­ją przy­naj­mniej jed­ną z nich? Na­su­wa się py­ta­nie: Czy na­głe na­gro­ma­dze­nie mi­ko­to­ksyn rze­czy­wi­ście wy­wo­łu­je prze­zię­bie­nie? Dla­cze­go nie­którzy człon­ko­wie tej sa­mej ro­dzi­ny prze­zię­bia­ją się, pod­czas gdy in­ni nie?

A gdy­by­śmy od­kry­li, że:

każ­dy cho­ry na ra­ka ma ludz­ką przy­wrę je­li­to­wą w wą­tro­bie, każ­dy dia­be­tyk ma by­dlę­cą mo­ty­li­cę trzu­st­ko­wą w trzu­st­ce,każ­dy pa­cjent cier­pią­cy na cho­ro­bę śro­do­wi­sko­wą miał po­zy­tyw­ny wy­nik testu na obe­cność Fa­scio­la (owczej mo­ty­li­cy wą­tro­bo­wej) w wą­tro­bie,każ­dy ast­ma­tyk wy­ka­zy­wał obe­cność gli­sty w płu­cach?

⚠A co by by­ło, gdy­by w każ­dym przy­pad­ku nie­roz­po­zna­nej cho­ro­by stwier­dza­no nie­spo­dzie­wa­ną obe­cność pa­so­ży­ta lub po­lu­tan­ta?

Ca­łe to „gdy­ba­nie” jest uza­sa­dnio­ne, a wspo­mnia­ne urzą­dze­nie to Syn­cro­me­ter™, zwa­ne da­lej syn­chro­me­trem. Od­po­wie­dzi na po­wyż­sze py­ta­nia zmu­si­ły mnie do zweryfi­ko­wa­nia po­glą­du na rze­czy­wi­ste źródła nie­których „nie­u­le­czal­nych”, ta­je­m­ni­czych chorób.

Zwy­kli­śmy wie­rzyć, że cu­krzy­cę po­wo­du­je nadmiar cu­kru, spraw­cą prze­zię­bie­nia jest wi­rus zła­pa­ny od ko­goś in­ne­go, ra­ka wy­wo­łu­ją czyn­ni­ki ra­ko­twór­cze, a de­pre­sja wy­ni­ka z błę­dów wy­cho­waw­czych w dzie­ciń­stwie. Ta wie­lo­przy­czy­no­wa kon­cep­cja uczy­ni­ła stu­dia me­dycz­ne tak trud­ny­mi, że tyl­ko nie­wie­lu je podej­mu­je, zaś co ro­ku do li­sty ludz­kich do­le­gli­wo­ści do­łą­cza­ją no­we jed­no­st­ki cho­ro­bo­we.

Wszy­st­kie te­go ro­dza­ju dia­gno­zy opie­ra­ją się na opi­sie zmian w kon­kret­nym miejs­cu cia­ła. To tak, jak­by okre­ślać uką­sze­nie ko­ma­ra za uchem jed­ną na­zwą, a uką­sze­nie w ko­la­no in­ną. Ta­ki sy­stem moż­na by uznać za sen­sow­ny tyl­ko, je­śli nig­dy nie ob­ser­wo­wa­ło się ko­ma­ra, czy­li praw­dzi­wej przy­czy­ny.

Do tej po­ry me­dy­cy­na speł­nia­ła swo­je za­da­nie. Do­tych­cza­so­wy sy­stem tra­ci jed­nak ra­cję by­tu w obli­czu no­wych prawd. Te­raz ist­nie­je moż­li­wość po­zna­nia praw­dzi­wych przy­czyn pra­wie wszy­st­kich cho­rób, a w do­dat­ku moż­na to zro­bić sa­mo­dziel­nie za po­mo­cą wła­sno­ręcz­nie zbu­do­wa­ne­go elek­tro­nicz­ne­go urzą­dze­nia dia­gno­stycz­ne­go (s. 349)!

Sko­ro już raz zo­ba­czy­li­śmy na na­szym cie­le ko­ma­ra w ak­cji, nie ma po­trze­by odwie­dzać le­ka­rza z po­wo­du czer­wo­ne­go, swę­dzą­ce­go bą­bla. Nie trze­ba szu­kać wła­ści­wej dia­gno­zy i od­po­wie­dnie­go le­ku – wy­star­czy po­wie­sić mo­ski­tie­rę!

Sko­ro już raz się prze­ko­na­li­śmy, jak zwy­kły do­mo­wy kurz wpły­wa na po­spo­li­te prze­zię­bie­nie, po­zbę­dzie­my się go jak naj­szyb­ciej. Podob­nie, kie­dy już wie­my, jak pleśń uła­twia roz­wój wi­ru­sa prze­zię­bie­nia, bez wa­ha­nia wy­rzu­ci­my pro­duk­ty choćby z nie­wiel­kim śla­dem ple­śni. Waż­ne jest to, co sa­mi zo­ba­czy­my, a me­to­da elek­tro­nicz­ne­go re­zo­nan­su opi­sa­na w tej książ­ce po­zwo­li na sa­mo­dziel­ne ob­ser­wa­cje.

Nie je­ste­śmy bez­bron­ną ofia­rą ata­ko­wa­ną przez bak­te­rie i wi­ru­sy rzu­ca­ją­ce się na nas zni­kąd. Nie je­ste­śmy ska­za­ni na ła­skę i nie­ła­skę ota­cza­ją­cych cho­rób ma­jąc na­­dzieję, że uda nam się przy­pad­kiem prze­trwać. Na­tu­ra i cia­ło two­rzą sen­sow­ny układ.

Nie ma cho­ro­by, która mo­że nas prze­chy­trzyć, je­śli wie­my o niej do­sta­tecz­nie du­żo. Do­ty­czy to ast­my, cu­krzy­cy, a na­wet cho­ro­by Lou Geh­ri­ga! Hi­sto­rie kon­kret­nych przy­pad­ków w dal­szej czę­ści książ­ki opi­su­ją, jak lu­dzie sa­mi po­ra­dzi­li so­bie ze swo­i­mi do­le­gli­wo­ścia­mi. Opi­su­ją też ich po­raż­ki.

Masz prze­wa­gę, której oni nie mie­li – nie­ła­two by­ło im trzy­mać się za­le­ceń, po­nie­waż mo­gli je­dy­nie wie­rzyć w ich sku­tecz­ność. Ty mo­żesz za­stą­pić wia­rę trze­źwą ob­ser­wa­cją dzię­ki wy­ko­rzy­sta­niu urzą­dze­nia dia­gno­stycz­ne­go (syn­chro­me­tru). Sa­mo­dziel­na ob­ser­wa­cja prze­ko­nu­je naj­le­piej – kie­dy oso­bi­ście wy­kry­je­my pleśń w jo­gur­cie al­bo Shi­gel­lę w se­rze, zdo­bę­dzie­my wie­dzę, która nas upew­ni i po­pro­wa­dzi do ce­lu.

⚠Ist­nie­ją dwa źródła wszy­st­kich cho­rób: PA­SO­ŻY­TY i PO­LU­TAN­TY.

Tyl­ko dwie przy­czy­ny! To znacz­nie upra­szcza obraz sy­tu­a­cji i uła­twia moż­li­wość prze­pro­wa­dze­nia sa­mo­dziel­nej ku­ra­cji.